Dlaczego nie wykonano cesarskiego cięcia?

Dlaczego nie wykonano cesarskiego cięcia?

PARCZEW Maleńka Eliza, chociaż w czasie ciąży rozwijała się prawidłowo, po porodzie dostała 0 punktów w skali Apgar. Z relacji mamy Elizy wynika, że nie wykonano cesarskiego cięcia, bo dziewczyna „jest młoda i sobie poradzi”. Teraz potrzebne są pieniądze na rehabilitację i leki, ponieważ niemowlę nie widzi, nie rusza się, ma padaczkę, a jej mózg jest aktywny w zaledwie 30 procentach. Sprawę bada prokuratura.

Jak opowiada pani Natalia, pomimo, że miała ona zaledwie 18 lat, dziecko było planowane. Oboje, z jej partnerem Robertem, pochodzą z niepełnych rodzin i po kilku latach związku bardzo chcieli wspólnie stworzyć własną. Ciąża przebiegała prawidłowo, a przyszła mama była wówczas pod opieką lekarza z Lublina i to tam miała rodzić. Niestety, wskutek pandemii wylądowała w najbliższym szpitalu – w Parczewie. Wtedy zaczął się horror.

Jesteś młoda, to sobie radź

– Kiedy lekarz zobaczył datę mojego urodzenia, powiedział, że rodzimy, bo jestem młoda i sobie poradzę. Kiedy zrobiono mi pomiar miednicy, położna spytała czy nie lepiej wykonać cesarskie cięcie, ale lekarz powtórzył, że jestem młoda, to sobie poradzę. Zalecił oksytocynę i sobie poszedł – opowiada pani Natalia.

Przyszła matka była ignorowana, pomimo krzyku, bo tętno dziecka spadało. – Wpadłam w panikę, że coś jest nie tak. Chciałam, żeby coś zrobili, więc wtedy odłączyli mnie od KTG, próbowano wypchać dziecko, Gdy okazało się, że Eliza nie oddycha, położna zadecydowała, że będzie cięcie – dodaje pani Natalia.

Personel szpitala w Parczewie nie rozmawiał z rodzącą, nie tłumaczył, jak wygląda sytuacja, ani co się dzieje. Kobieta musiała o własnych siłach przejść do innej sali.

– Położna krzyczała: szybciej, bo ty zabijesz dziecko. Nagle dotarło do mnie, że moje dziecko nie płacze. Kiedy zapytałam, dlaczego nie płacze, na początku mnie ignorowano, zaczęłam wyć i krzyczeć, żeby mi oddali dziecko i wtedy położna powiedziała do mnie: Zamknij pysk i się nie drzyj – dodaje mama Elizy.

Dziewczynka dostała 0 punktów w skali Apgar i trafiła do specjalistycznej kliniki. Tam wprowadzono ją w stan hipotermii i przez trzy tygodnie walczono o jej życie. Przez niedotlenienie podczas porodu doszło do zamartwicy. Mała Eliza nie widzi, nie płacze, nie rusza się, była karmiona przez sondę. Ma również ostrą padaczkę, a jej mózg jest aktywny zaledwie w 30%. Ucierpiała także sama pani Natalia, podczas cesarskiego cięcia uszkodzono jej pęcherz, doszło do powikłań.

Co na to szpital?

Rodzice Elizy martwią się o przyszłość ich dziecka, często sprawdzają czy dziewczynka oddycha. Sprawą zajęła się prokuratura. – Postępowanie toczy się w sprawie narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i ciężkiego uszczerbku na zdrowiu – informuje Joanna Lazer, adwokat pani Natalii i pana Roberta. – W postępowaniu przed sądem cywilnym w sprawie o błąd przy porodzie można dochodzić zapłaty odszkodowania, zadośćuczynienia i renty. Odszkodowanie to kwota za poniesione wydatki związane z leczeniem następstw błędu, a zadośćuczynienie to kwota za ból i cierpienie pacjenta.

Jak poinformował nas dyrektor parczewskiego szpitala, prowadzone są czynności, które mają na celu wyjaśnienie okoliczności porodu. – Dyrekcja Samodzielnego Publicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej w Parczewie podejmuje wszelkie czynności mające na celu rzetelne i pełne wyjaśnienie wszystkich okoliczności związanych z udzieleniem świadczeń zdrowotnych przez personel medyczny szpitala wobec pani Natalii W. oraz jej córki. Jednocześnie wskazuję, że władze szpitala w pełni współpracują w tym zakresie z prokuraturą, która prowadzi postępowanie wyjaśniające w tej sprawie – mówi Janusz Hordejuk, dyrektor naczelny SPZOZ w Parczewie.

Cały artykuł dostępny w aktualnym – papierowym i cyfrowym wydaniu „Podlasianina”.

Justyna Madan

Dodaj komentarz

Komentarze

    Brak komentarzy