Bialczanka namiętnie startuje w prestiżowych teleturniejach. Wygrała pieniądze i samochód

Anna Chilewicz w studiu programu „Jeden z dziesięciu”
Utalentowana kobieta z pasją – to najkrótsze określenie 66-letniej bialczanki Anny Chilewicz, która dysponując rozległą wiedzą, z wielkimi sukcesami startuje w coraz to nowych grach telewizyjnych. Kilka dni temu zrobiła furorę w aktualnej serii teleturnieju „Jeden z dziesięciu”.
– Ten nadawany od lat turniej telewizyjnej Dwójki to bardzo ważna część mego życia – zwierza się Anna Chilewicz. – Startowałam w nim po raz czwarty, i choć już wcześniej docierałam do wielkiego finału, nie udało mi się jeszcze zdobyć głównej nagrody. Nie tracę jednak nadziei, że to kiedyś nastąpi.
Doskonale pamiętam swój telewizyjny debiut w 1996 roku. – Nigdy wcześniej nie byłam w studiu, pełnym kamer i reflektorów. Miałam przed sobą wyjątkowo dobrze przygotowanych zawodników, w tym Marka Krukowskiego, kilkukrotnego laureata „Wielkiej gry” i zwycięzcy teleturnieju „Miliard w rozumie”. Mimo ogromnej presji i udzielającego się stresu, nie dałam się zjeść nerwom i w finale zremisowałam z panem Krukowskim, co ponoć nie zdarzyło się nigdy wcześniej. Ja, debiutantka telewizyjna z małego miasta, czułam się wtedy bardzo dumna – wspomina bialczanka.
Bakcyl turniejowy, jaki udzielił się jej po tym programie, zachęcił naszą rodaczkę do poszerzania wiedzy i startu w innych grach telewizyjnych. W 1997 roku wygrała nawet samochód w teleturnieju „9 wspaniałych”, gdzie zetknęła się z bardzo dobrze przygotowanymi rywalami. Potem startowała w „Milionerach”, choć bez sukcesu. Udało się jej natomiast w „Familiadzie”, rozgrywanej na początku XXI wieku.
W programie Karola Strasburgera reprezentowała bialską rodzinę Chilewiczów. Ekipa pięciu mieszkanek Białej Podlaskiej wygrała w trzech kolejnych programach, zdobywając łącznie kilkadziesiąt tysięcy złotych.
– Zdobycie nagrody to tylko jedna strona medalu. O wiele ważniejsza wydaje mi się satysfakcja, że udało się przezwyciężyć napięcie psychiczne, towarzyszące występom studyjnym – podkreśla pani Anna. – Podczas odcinka teleturnieju emitowanego w Dwójce 18 marca tego roku byłam jedyną kobietą w gronie o wiele młodszych ode mnie graczy. Jeszcze przed rozpoczęciem nagrania, kiedy oczekiwaliśmy na zaproszenie do studia, wyczuwałam presję, a nawet niechęć i ironię pewnych siebie rywali. Mimo to zdołałam ich pokonać, zdobywając rekordową (jak na ten program) liczbę 393 punktów. Jak potoczył się wielki finał tej serii, można będzie przekonać się podczas emisji telewizyjnej 2 kwietnia. Zachęcam widzów do oglądania.
Anna Chilewicz jest osobą wielce oczytaną, pracowitą i dobrze zorganizowaną. W szkole była prymuską. Życie ułożyło się jej nieco inaczej niż planowała. W wyuczonym zawodzie nauczycielki języka polskiego przepracowała tylko rok. Od kilkunastu lat poświęca czas rodzinie, zajmując się poważnie chorym mężem.
Podstawą wiedzy laureatki teleturniejów były i są książki. Pochłania je w ogromnych ilościach, nie ograniczając się tylko do literackiej klasyki. Wśród nieco może zaskakujących lektur są m.in. rumuńskie kryminały, tłumaczone na język polski, czy francuskie kazania z XIX wieku. Z prawdziwą pasją czyta dostępną prasę i śledzi na bieżąco informacyjne portale internetowe.
Zapytana o sens udziału niezdecydowanych jeszcze graczy w teleturniejach, odpowiada, że zdecydowanie warto. Start w turnieju to nie tylko okazja do sprawdzenia poziomu swojej wiedzy, ale też sprawdzenia samego siebie. To także okazja do weryfikacji reakcji na stres. Podstawą musi być oczywiście ponadprzeciętna wiedza z różnych dziedzin (od znajomości gramatyki ojczystego języka, literatury, historii czy geografii świata, po chemię, filozofię, a nawet astrofizykę). Nigdy nie można przewidzieć, jakie padnie pytanie.
Teleturniej „Jeden z dziesięciu”, prowadzony niezmiennie od lat przez Tadeusza Sznuka, uważany jest w gronie znawców tematu za najbardziej prestiżowy program, bezlitośnie weryfikujący poziom wiedzy uczestników. Startują w nim wytrawni gracze, mający za sobą liczne zwycięstwa i cenne nagrody, obok kompletnych debiutantów. Wszyscy równie mocno wierzą w powodzenie. Zdaniem pani Anny, kiedyś pytania w tym programie były dużo łatwiejsze i można na nie było odpowiadać z marszu. Dziś grono ekspertów układa je na znacznie wyższym poziomie wymagań.
Osoby zainteresowane udziałem w grze mogą zgłosić swoją kandydaturę drogą elektroniczną i uzbroić się cierpliwość. Zazwyczaj na odpowiedź czeka się kilka miesięcy. Gdy zbierze się odpowiednia liczba chętnych, w różnych miastach organizowane są eliminacje, będące swoistym sprawdzianem wiedzy – zadawane są pytania, które pojawiły się już we wcześniejszych edycjach. Warunkiem uzyskania przepustki do dalszej gry jest udzielenie przynajmniej 17 prawidłowych odpowiedzi z serii 20 pytań. Po zakwalifikowaniu zawodnika, należy czekać kilka miesięcy na zaproszeniu do udziału w nagraniu studyjnym. Są one organizowane dwa razy w roku, w warszawskim studiu TVP przy ulicy Woronicza.
Anna Chilewicz uczestniczyła w eliminacjach organizowanych w Lublinie, w lutym 2024 roku. Po ośmiu miesiącach pojechała do Warszawy na konfrontację studyjną, zaś emisja odcinka z jej udziałem nastąpiła dopiero w połowie marca tego roku.
Długie miesiące oczekiwania na nagranie studyjne warto wypełnić powtórkami, systematycznym utrwalaniem posiadanej wiedzy, ale i jej poszerzeniem. Najlepiej z udziałem życzliwego trenera, czyli osoby o podobnych zainteresowaniach, startującej wcześniej w grach telewizyjnych.
Pani Anna zapoznała się w studiu i zaprzyjaźniła z mieszkanką Łodzi, z którą utrzymuje do dziś bliski kontakt. Danuta Czubińska, bo o niej mowa, startowała już w licznych teleturniejach. Do jej spektakularnych sukcesów zaliczyć można zwycięstwo w 2007 roku w finale programu „Jaka to melodia”. Przygotowywała się do tej gry przez dwa lata, słuchając dziennie po 6 godzin muzyki, przez 5 dni w tygodniu. To właśnie ona była trenerką naszej rodaczki przed tegorocznym finałem „Jednego z dziesięciu”. Teraz sama szykuje się do występu telewizyjnego w maju, i może liczyć na wsparcie przyjaciółki z Białej Podlaskiej.
Gry telewizyjne wciągają uczestników i rozbudzają chęć ponownego udziału. Większość graczy ma za sobą starty w różnych programach, i stara się systematycznie podnosić sobie poprzeczkę. Czy im się to udaje, weryfikuje czas. Z pewnością oglądanie ich potyczek w studiu ma walor rozrywkowy i edukacyjny. Tylko wyjątkowym zawodnikom udaje się błysnąć wiedzą, często wykraczającą poza edukację uniwersytecką.
Istvan Grabowski
zdjęcia z archiwum Anny Chilewicz
Komentarze
Brak komentarzy