Anioł, co za piłką biegał
Wieczorem 23 października bialskopodlaskie środowisko piłkarskie okryło się żałobą – w wieku 55 lat zmarł Janusz Trochimiuk, prezes GLKS Roskosz-Grabanów. Cztery dni później w jego drodze na cmentarz komunalny w Białej Podlaskiej towarzyszyło mu, oprócz żony Joanny i córki Aleksandry, liczne grono znajomych, kolegów i przyjaciół. Bo tych miał, dzięki dobremu sercu i charakterowi, naprawdę wielu.
Janusz najbardziej znany był wśród osób kochających piłkę nożną. Pierwsze zawodnicze kroki stawiał w AZS-AWF Biała Podlaska, reprezentował też barwy Rotkartu Klonownica, w którym grali głównie ci, którzy chwilowo nie mieścili się w podstawowym składzie akademików, bądź znajdowali się w grupach młodzieżowych.
Z AZS-AWF do Podlasia
Gdy w marcu 1984 r. reaktywowano Podlasie, był w grupie juniorów, którzy trafili do tego klubu. Zagrał też 29 kwietnia, jako tzw. forstoper (doskonale czuł się na tej pozycji), w pierwszym meczu w klasie okręgowej, do której włączono Podlasie, i wszystkich pozostałych w rundzie wiosennej. W następnym sezonie „okręgówki”, zakończonym wygraną Podlasia i kwalifikacją do bialskopodlasko-siedleckiej klasy międzyokręgowej, Janusz również zaliczył komplet występów (18) i zdobył w nich 4 gole. W kolejnym sezonie bialski klub kontynuował dobrą passę i w 22 spotkaniach (18 z udziałem Trochimiuka) odniósł 16 zwycięstw, 5 razy zremisował i tylko raz przegrał. Dało to Podlasiu w końcowej tabeli pierwsze miejsce, równoznaczne z awansem do trzeciej ligi.
W niej Janusz zagrał w 21 meczach, i w jednym z nich (z Górnikiem Łęczna, z karnego) posłał piłkę do siatki. Niestety, Podlasie z dorobkiem 0 punktów (zdobyło 10, ale zgodnie z ówczesnym regulaminem wszystkie odjęto mu za 10 porażek różnicą minimum 3 goli) zajęło ostatnie miejsce i powróciło do bialsko-siedleckiej klasy MO. W niej Trochimiuk zaliczył tylko 9 spotkań, bo został powołany do odbycia służby wojskowej. Do gry powrócił wiosną 1989 r. Podlasie z nim w składzie przegrało tylko z bialskim AZS-AWF i awansowało do klasy międzywojewódzkiej. W ostatnim rozegranym przez niego w barwach Podlasia meczu jego drużyna pokonała w Parczewie Victorię 2:1. Po sezonie, wskutek kontuzji, przerwał karierę piłkarską.
Wymyślił nowy klub
Miłość do piłki jednak nie zniknęła. Janusz grał w nią rekreacyjnie, chodził na ligowe mecze, by 8 lipca 2007 r. razem z kolegami powołać nowy klub – GLKS Roskosz-Grabanów. I chociaż na liście „ojców chrzestnych” widnieją: Andrzej Gassa, Andrzej Kasjaniuk, Sławomir Miciuk, Leszek Reszka, Janusz Trochimiuk i Michał Włostowski, to głównymi pomysłodawcami przedsięwzięcia było dwóch ostatnich. Mieszkający w Grabanowie Janusz zdopingował do działania mieszkańców tej miejscowości oraz zaproponował klubowe barwy: żółto-biało-zielone, by kojarzyły się z rolniczym charakterem bialskiej gminy. – Dwuczłonowa nazwa narzucała się niemal samoistnie. Pomysł skojarzenia w niej dwóch sąsiadujących z Białą Podlaską miejscowości, Roskoszy i Grabanowa, połączonych przepływającą przez nie wspólną rzeczką Klukówką, był wyjątkowo uzasadniony – napisał na klubowej stronie prezes Trochimiuk.
Pierwszy mecz w klasie B GLKS rozegrał 9 września, remisując 1:1 z Grotem Czosnówka na nieistniejącym już boisku w Roskoszy. Mecz ten został później anulowany, ponieważ Grot wycofał się z rozgrywek. W drugim spotkaniu ekipa z Januszem w składzie rozgromiła GLKS Jabłoń 5:0. Z nim też, po zwycięstwie 3:2 na Gromem Sosnowica, GLKS zapewnił sobie 9 czerwca 2013 r. awans do klasy A i grał w niej przez jeden sezon, by po roku powrócić do klasy B. To w niej 23 października 2016 r. Janusz Trochimiuk rozegrał ostatni mecz – zwycięski 2:1 z Krzną Rzeczyca. Później dzielnie walczył już wyłącznie z nowotworem, z którym przegrał równo cztery lata po tym spotkaniu.
Aktywny do bólu
W czasie choroby nie tylko był trenerem GLKS-u, ale nadal pełnił obowiązki prezesa klubu, bo nikt nie wyobrażał sobie, by ktoś mógł go w tym zastąpić. W bieżącym roku bardzo starał się, by jego drużynie nie tułała się po obcych boiskach (poza bialską gminą), i tak w maju na klubowej stronie internetowej relacjonował rozmowy na ten temat:
„Dzięki przychylności dyrektora Sławomira Adacha, pod koniec lutego w szkole w Ciciborze Dużym, uzgodniliśmy, że jest miejsce i „klimat” do tego, aby właśnie tutaj zaczął się urealniać pomysł o powrocie do gry bliżej domu, po niemal dekadzie „banicji” i grania na obcych boiskach. Tym bardziej iż rozmowy zarówno z dyrektorem szkoły Sławomirem Adachem, wójtem gminy Wiesławem Panasiukiem i jego zastępcą Adamem Olesiejukiem oraz lokalnym radnym z Cicibora Mateuszem Siwcem, napawają umiarkowanym optymizmem. W pomysł zaangażował się także, wspierający podobne społeczne działania, Konrad Gąsiorowski. Opracował i dołączył, do przygotowywanego w imieniu gminy wniosku o dotację do Ministerstwa Sportu, projekt modernizacji boiska w Ciciborze Dużym. Muszę to wyraźnie podkreślić: poparcie dla pomysłu modernizacji boiska wraz z bieżnią, które byłoby gminne, szkolne, ale i także klubowe, było wyrażone przez naszego wójta Wiesława Panasiuka oraz jego z-cę Adama Olesiejuka wyjątkowo przekonywująco. My ze swojej strony możemy zapewnić, że już rozpoczęliśmy działanie.”
Najważniejsze bezpieczeństwo
Janusz, jako osoba walcząca z chorobą, mocno przeżywał pojawienie się koronawirusa, brak w społeczeństwie świadomości zagrożenia oraz rządowe pomysły. Oto co autorowi tego tekstu napisał 9 marca:
„Cześć Romku. Do piątkowego popołudnia nie do końca uświadamiałem sobie, jak ryzykuję robiąc zakupy przez internet. A ponieważ od kilku dni mam grypę pospolitą, co oznacza ponoć „tę jej wersję łagodniejszą” (a jednak, póki co, bardziej śmiertelną), to dostawszy od kuriera, do podpisania, pisak do tabletu, zapytałem nieco naiwnie o jego środki ochrony oraz od razu, zatrzymując go w bezpiecznej odległości, poinformowałem, że jestem chory. Na pytania: czy kurierzy mają rękawiczki ochronne; czy mogą skorzystać z masek ochronnych; czy wreszcie mają płyn, którym mogliby dezynfekować swoje ręce i ten nieszczęsny sprzęt, odpowiedzi zabrakło. Chyba że było nią malujące się na twarzy niepomierne zdziwienie…
Dlatego nawet jeżeli uzbrojeni jak żołnierze Lorda Wadera ratownicy medyczni i obsługa oddziałów zakaźnych uważają, że znajdują się na pierwszej linii frontu, to moim skromnym zdaniem przed nimi kroczą właśnie wszelkiej maści dostawcy firm kurierskich. Źle się wyraziłem, raczej poruszają z niezwykłą mobilnością, sprawnością i szybkością pomiędzy nami… Uważam, iż to oni w pierwszym rzędzie powinni być wsparci przez Nasze Państwo. Przynajmniej na równi z wcześniej wymienionymi… Pozdrawiam serdecznie. Janusz Trochimiuk”.
Nie chciał narazić zawodników
Później zajął się tworzeniem nowej oficjalnej strony klubowej i 12 czerwca apelował o „artykuły (najlepiej w wersji edytowalnej), zdjęcia itp. dotyczące osób: Adam Ryłko (trener – odszedł w grudniu 2018 r.), Paweł Tracz (zmarł nagle w marcu 2010 r.) i Michał Lewczuk (zginął w wypadku samochodowym w czerwcu 2016 r., zaliczył krótki epizod jako sędzia piłkarski). Mało tego, 17 dni wcześniej czuwał nad przebiegiem zorganizowanego na boisku ze sztuczną nawierzchnią I Międzynarodowego Turnieju Piłki Nożnej „Oldboy” o puchar prezydenta miasta Biała Podlaska.
Po raz ostatni nawiązaliśmy kontakt 6 sierpnia, gdy przysłał oświadczenie o rezygnacji GLKS Roskosz-Grabanów z przystąpienia do rozgrywek, które skierował do Bialskopodlaskiego OZPN. Jako podstawowe powody podał: „Istnieje za duże ryzyko w stosunku do „osiągnięć” na boisku. Tym bardziej iż ostatni smutny rekord padł w Piszczacu i właśnie z zespołem z Piszczaca zmierzymy się w inauguracyjnej kolejce… Zawsze trzymaliśmy się podstawowej zasady – bezpieczeństwa zawodników.” Jednocześnie prosił „o podjęcie działań w kierunku zmiany rozgrywania meczów z terminu jesień-zima na wiosna-jesień”. Bo, jak dodał, „są dwa podstawowe argumenty: warunki pogodowe i możliwość zamykania sezonu w obrębie roku.” Później, gdy choroba mocniej dała o sobie, prosił o oddawanie krwi. – Nie ma znaczenia grupa. Trzeba tylko poprosić, by cenna ciecz była przeznaczona na moją osobę, zgodnie z sugestią ordynatora dr. Centkowskiego – apelował.
Więcej na ten temat w aktualnym – papierowym i cyfrowym wydaniu „Podlasianina”
Roman Laszuk
Komentarze
Brak komentarzy