O Polakach na Białorusi powiem krótko: Byliśmy, jesteśmy i będziemy
Przez dwa i pół miesiąca zaliczyłam cztery więzienia – w Brześciu, Baranowiczach, Mińsku i Żodzino. Wspomagała mnie wiara i modlitwa, miałam modlitewnik do Świętej Rity, którą prosiłam o wstawiennictwo za mną u Pana Boga - mówi Anna Paniszewa
Z Anną Paniszewą, prezesem Forum Polskich Inicjatyw Lokalnych Brześcia i Obwodu Brzeskiego, dyrektorem Polskiej Harcerskiej Szkoły Społecznej im. Romualda Traugutta w Brześciu, więzioną przez reżim Łukaszenki za to, że jest Polką, rozmawia Ewa Koziara.
Będąc już w Polsce, czuje się pani bezpieczna?
– Państwo polskie uratowało mnie z najgorszego więzienia na Białorusi – z więzienia w Żodzino, gdzie trafiłam 17 maja na końcu swojej więziennej tułaczki trwającej od 12 marca do 25 maja. Przez dwa i pół miesiąca zaliczyłam cztery więzienia – w Brześciu, Baranowiczach, Mińsku i Żodzino. Wspomagała mnie wiara i modlitwa, miałam modlitewnik do Świętej Rity, którą prosiłam o wstawiennictwo za mną u Pana Boga. Kiedy 22 maja otrzymałam trzy znaki, że niedługo wyjdę na wolność, to trzy dni później już po pierwszych słowach konwojenta wiedziałam, że to nie kolejny etap, a powrót do domu. Powiedział, że mam wyjść z rzeczami. Obecnie czuję się bezpiecznie, ale rodzina nie pozbyła się jeszcze niepewności i lęków. To samo dzieje się z polskimi rodzinami w Brześciu, które do tej pory chodzą na przesłuchania.
Dotykamy trudnych przeżyć, ale proszę opowiedzieć o pani marcowym aresztowaniu.
– Byłam w delegacji w Polsce, kiedy dowiedziałam się o włamaniu i przeszukaniu mojego mieszkania oraz o wszczęciu postępowania karnego przeciwko mnie. Wracałam z delegacji z myślą, aby wszystko wyjaśnić. 11 marca o godz. 19 wyjechałam z Warszawy. Jechałam do swojego domu i naszej szkoły w Brześciu, miasta, w które inwestowałam przez całe swoje życie zawodowe. Przekonana o swojej niewinności byłam pewna, że mam prawo do przedstawienia dowodów na to.
Jechałam busem kursowym, na granicy po stronie białoruskiej wysiadłam i stanęłam przed okienkiem, gdzie podałam paszport i swoją delegację. Było zimno, mokro, padał śnieg z deszczem, a ja stałam na dworze bardzo długo, marzłam. Kierowca busa był zaniepokojony, dlaczego tak długo trwa weryfikacja moich dokumentów. Wreszcie zwrócono mi paszport i delegację. Następnie odbyło się szczegółowe przeszukanie moich rzeczy, długo sporządzano opis wszystkiego, co przewoziłam. Nigdy wcześniej nie doświadczałam takiej procedury, trzy razy celnik na moją prośbę wnosił poprawki do opisu. Wówczas podeszło do mnie dwóch funkcjonariuszy i powiedzieli, że jestem zatrzymana i podejrzana zgodnie z art. 130 cz. III kodeksu karnego oraz, że wszczęto wobec mnie postępowanie. Nałożono kajdanki, wsadzono mnie do samochodu i zawieziono do Komitetu Śledczego przy ul. Puszkińskiej w Brześciu. Długo czekaliśmy, kiedy przyjdzie śledczy. Około godz. 3 w nocy 12 marca przyszedł Sergiusz Tukaj s. Wiktora. Podczas spotkania zaczął mówić, że jest katolikiem, że niedawno odbył się chrzest jego dziecka w kościele, a jedno z rodziców chrzestnych jest wyznania prawosławnego i co ja o tym sądzę. Powiedziałam, że raduje mnie fakt, że jest katolikiem. W naszym kościele często tak bywa, że katolicy i prawosławni razem się modlą. Ta odpowiedź wyraźnie go nie zadowoliła, co mi uświadomiło, że była to taka prowokacja.
Za chwilę zaczął mówić o Witoldzie Pileckim i też chciał znać moje zdanie. Święta osoba – odpowiedziałam. Sam z własnej woli poszedł do obozu koncentracyjnego w Auschwitz i jego raporty to przecież pierwsze wiadomości o ludobójstwie w obozie. To wielka osobowość i heroiczna postawa, na co odpowiedział, że też tak to odbiera. Następnie zapytał, czy wspominano „Rajsa” podczas imprezy masowej? Odparłam, że nie było żadnej imprezy masowej, że od lat prowadzę taką lekcję w okolicy 1 marca, czyli Dnia Żołnierzy Wyklętych. Lekcję przygotowuję samodzielnie, a jej scenariusz znajduje się na stronie: forumbrzeskie.by. Świadczy to o tym, że ja niczego nie chowam, czy robię coś w ukryciu. Każdy zainteresowany ma do tego dostęp. Materiały, które umieszczałam na tej stronie, upowszechniają polską historię i jestem z tej pracy dumna. A na temat „Rajsa” nie było mowy, on nie znajdował się w scenariuszu. (…)
Cały artykuł do przeczytania w aktualnym – papierowym i cyfrowym wydaniu „Podlasianina” nr 27 na: eprasa.pl
Komentarze
Brak komentarzy