Lider nie pozostawił złudzeń kto lepszy
Trzeci z rzędu mecz przegrali bialscy szczypiorniści i, aby zachować szanse na zakwalifikowanie się do przyszłorocznej centralnej pierwszej ligi, limit porażek niemal już wyczerpali. Szczególnie boli ta sobotnia, bo poniesiona we własnej hali.
AZS-AWF Biała Podlaska – MKS Wieluń 25:29 (12:16).
AZS-AWF: Adamiuk, Kozłowski, Ostrowski – Maksymczuk (3), Łazarczyk (2), Urbaniak (3), Niedzielenko (4), Polok (1), Mazur, Kozycz (2), Bekisz (4), Banaś (1), Kandora (5), Darafiejew.
MKS: Kolanek, Waloch, Chuć – Węcek (1), Golański, Krzaczyński (1), Famulski (4), Piwnicki, Cepielik, Hanas, Bednarek (1), Bożek (10), Królikowski (3), Galewski (9).
Sędziowie: P. Piątek (Łańcut) i M. Szestakow (Łąka).
Kary: AZS-AWF – 2 min., MKS – 6 min.
Zaczęło się fantastycznie – dwa rzuty kapitalnie obronił Łukasz Adamiuk, po drugiej stronie boiska trafili Patryk Niedzielenko oraz Norbert Maksymczuk i akademicy wygrywali 2:0. Niestety, od stanu 3:1 bombardowanie bialskiej bramki rozpoczął Artur Bożek (8 trafień w pierwszej połowie) i po półtorej minucie było już 3:4 dla gości. Od tej pory do stanu 9:9 na każdego ich gola gospodarze odpowiadali tym samym, do czasu, kiedy na jedną z gwiazd sobotniego spotkania nie zaczął pracować Patryk Kolanek. Wykreowali go na to miano nasi studenci, co chwilę przegrywając z nim pojedynki. Dwóch sytuacji sam na sam nie wykorzystał Przemysław Urbaniak, po jednej Maksymczuk oraz Michał Bekisz, zaczęły się też pojawiać niedokładne podania, wskutek czego między 20. a 30. minutą bialczanie zdobyli tylko jednego gola (Leon Łazarczyk). I chociaż między słupkami dobrze radził sobie Krzysztof Kozłowski, to do przerwy i tak nie mógł zapobiec powiększeniu się przewagi MKS-u do czterech trafień.
Początek drugiej połowy był identyczny jak poprzedniej. Akademicy zdobyli trzy gole a goście tylko jednego (15:17) i nadzieje na powstrzymanie kroczącego od zwycięstwa do zwycięstwa lidera odżyły. Niestety, powróciły indywidualne błędy w ataku (znów tylko jedno trafienie w ciągu dziesięciu minut), a że rywale ponownie zaczęli wykorzystywać dziury w obronie, to po bombie Arkadiusza Galewskiego prowadzili już 16:23. Różnicę tą nasi szczypiorniści ostatecznie, dzięki dobrej postawie Krzysztofa Ostrowskiego między słupkami, zmniejszyli, ale nie zdołali uniknąć porażki, która oby nie okazała się w końcowym rozrachunku decydującą przy ustalaniu końcowej kolejności na finiszu rozgrywek.
Roman Laszuk
Komentarze
Brak komentarzy