Stadnina w ruinie. Konie przez wiele miesięcy stały we własnych odchodach

Stadnina w ruinie. Konie przez wiele miesięcy stały we własnych odchodach

JANÓW PODLASKI PiS-owi wystarczyły ledwie cztery lata, żeby obrócić w ruinę prestiż, jakim cieszyła się na całym świecie istniejąca od ponad dwustu lat Stadnina Koni w Janowie Podlaski. Konie i krowy stojące we własnych odchodach, w niesprzątanych przez wiele miesięcy boksach, karmione złej jakości paszą, to obraz „dobrej zmiany” w stadninie. 

Skalę upadku perły, jaką była za najlepszych czasów Stadnina Koni w Janowie Podlaskim, ujawniła interwencja posłanek Koalicji Obywatelskiej – Doroty Niedzieli i Joanny Kluzik-Rostkowskiej. 19 maja niezapowiedziane odwiedziły janowska stadninę, a przyczynkiem do tej kontroli był raport Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa (który sprawuje nadzór nad państwowymi stadninami) z maja ubiegłego roku, który wykazał szereg nieprawidłowości dotyczących kondycji i warunków, w jakich przetrzymywane są zwierzęta w Janowie.

Posłanki chciały sprawdzić, czy sytuacja się poprawiła. Szczególnie że w kwietniu doszło do kolejnej w ciągu ostatnich czterech lat zmiany na stanowisku prezesa stadniny. Z szefowaniem pożegnał się po dwóch latach Grzegorz Czochański, a w jego miejsce pełniącym obowiązki prezesa został Marek Gawlik.

Zbrodnia na zwierzętach

To, co zobaczyły posłanki, przeraża nie tylko znawców koni arabskich i miłośników zwierząt. Duma narodowa, czempiony, konie czystej krwi arabskiej, których zazdrościł nam świat, toną w odchodach. – Przyzwyczailiśmy się do tego, że stadnina w Janowie ma ogromne problemy finansowe. Do tego, że konie nie są już czempionami. Ale przez myśl nam nie przeszło, że poprzedni prezes dopuści się zbrodni na zwierzętach – mówi Dorota Niedziela.

Jak wynika z przeprowadzonej przez posłanki kontroli, obornik z boksów nie był wyrzucany miesiącami. A biedne konie przez ten czas stały w niesprzątanych boksach, we własnych odchodach i na mokrym podłożu. Jakby tego było mało, zwierzęta nie miały także zapewnionej regularnej opieki kowala. Bo najprawdopodobniej popadającej w coraz głębsze kłopoty finansowe stadniny nie było stać na takie wydatki.

– Co nie jest bez znaczenia dla ogólnej kondycji konia, ale przede wszystkim jego kopyt. Koń, który ma chore nogi, jest bezużyteczny. Kowal powinien odwiedzać konia raz na 6-8 tygodni i strugać kopyta. Ale kowala te konie nie widziały przez wiele miesięcy. Dla dorosłych koni oznacza to dyskomfort, a dla młodych – bardzo poważne problemy ortopedyczne. Obniża się komfort zwierzęcia, ale również jego wartość jako konia hodowanego – relacjonuje Joanna Kluzik-Rostkowska.

Brakowało dobrej paszy

Zwierzętom podawano do jedzenia bardzo niskiej jakości owies i siano. Nie wiadomo, czy część koni w ogóle była szczepiona i odrobaczana. Bo na 457 zwierząt, które obecnie znajdują się w stadninie, aż 150 nie ma paszportów. – Jeśli nie ma tego dokumentu, nie wiadomo, co się z tym koniem działo, czy o niego dbano. Takiego konia nie da się też sprzedać. Ponadto koni nie odwiedzał dentysta. To skandaliczna sprawa, niedopuszczalna w małej stadninie, a co dopiero, gdy mówimy o stadninie państwowej, gdzie hodowano bardzo wartościowe konie. To, co wydarzyło się w tej stadninie, jest przerażające, urągające jakimkolwiek zasadom. Szef stadniny nie miał zielonego pojęcia o hodowli, ale też los tych zwierząt musiał mu być po prostu obojętny – dodaje posłanka.

W jeszcze gorszych warunkach znajdują się krowy, które również hodowane są w janowskiej stadninie. Stado liczące 600 sztuk nie ma odpowiedniej opieki weterynaryjnej, zwierzęta mieszkają w przepełnionych i niesprzątanych boksach.

Cały artykuł przeczytać można w aktualnym – papierowym i cyfrowym wydaniu „Podlasianina” na: https://eprasa.pl/news/podlasianin

Monika Pawluk

Dodaj komentarz

Komentarze

    Brak komentarzy