Przedsiębiorca w ciąży ZUS-owi niewygodny?
Sylwia Pszczoła jest jedną z kobiet, którym po przeprowadzeniu kontroli zarzucono fikcyjność działalności
BIAŁA PODLASKA Podobnie jak w innych miastach Polski, 8 stycznia przed bialską siedzibą Zakładu Ubezpieczeń Społecznych zorganizowano niemy protest. Kobiety będące na własnej działalności gospodarczej sprzeciwiają się kontrolom i karom, które nakłada na nie ZUS po tym, jak otworzyły własne firmy, opłaciły składki i pobierały wyższy zasiłek macierzyński.
– Kobiety na działalności gospodarczej płacą składki, zachodzą w ciążę, idą na urlop macierzyński, rodzą dzieci. Wcześniej mamy prawo podwyższyć sobie składki, ZUS się na to zgadza, wypłaca L-4, potem urlop macierzyński. Wszystko jest w porządku do momentu, gdy nie robi kontroli fikcyjności działalności. Przechodzimy ją pozytywnie, a po jakimś czasie zapada decyzja, że nie mogłyśmy podwyższyć składek, bo jest to niesprawiedliwość społeczna – mówi Sylwia Pszczoła, jedna z uczestniczek protestu. Zorganizowano go przed bialską siedzibą ZUS. Rozwieszono transparenty, które już późnym wieczorem zostały usunięte przez nieznane osoby.
ZUS zniechęca kobiety?
Pani Sylwia od początku założenia działalności gospodarczej opłaca wszystkie składki. To działalność w branży kosmetycznej. Jest jedną z wielu kobiet, które tłumaczą dziś przed ZUS-em swoje decyzje. – Sytuacja dotyczy nowych firm, ale i dziesięcioletnich. Wszystko jest dobrze, gdy my im płacimy, ale gdy oni mają wypłacić świadczenie nam, zaczyna się problem. Sprawy idą do sądu, nagminne jest nakazywanie zwracanie pieniędzy, nawet 300 tys. zł. ZUS zastrasza kobiety, niektóre sprzedają mieszkania i oddają im pieniądze. Jesteśmy podobno państwem prorodzinnym, więc gdzie jest ta prorodzinność? – zastanawia się mieszkanka Konstantynowa. Czeka na termin rozprawy, walczy o swoje sprawy. – ZUS zniechęca kobiety do zakładania działalności – kończy.
Inna rozmówczyni, która chce zachować anonimowość, działalność założyła jeszcze przed urodzeniem dzieci. Dziś ma je w wieku 2, 4 i 6 lat. – Od 2014 roku jestem na urlopie macierzyńskim. Z każdym dzieckiem było w porządku, firma jest cały czas prowadzona, mam pracowników, stażystkę. Nagle coś przestało pasować i ZUS postanowił cofnąć przyznane wcześniej świadczenia. Mam im oddać 350 tys. zł, bo uznali, że firma przynosi straty. To nie powinno być brane pod uwagę, bo składki zawsze są opłacane – tłumaczy bialczanka. Wraz z prawnikiem pisze odwołanie i zamierza walczyć, bo nie czuje się winna. Przed urodzeniem dziecka opłacała wyższe składki, sięgające około 3 tys. zł, dzięki czemu miesięcznie na urlopie macierzyńskim pobierała świadczenie sięgające 6,5 tys. zł netto.
Justyna Dragan
Ciąg dalszy w papierowej wersji tygodnika.
Komentarze
Brak komentarzy