Alarm w Sedarze

Alarm w Sedarze

MIĘDZYRZEC PODLASKI Nadana w Rosji tajemnicza przesyłka z białym proszkiem, dostarczona do biura międzyrzeckiego Sedaru, postawiła na równe nogi służby i pracowników zakładu. Przez kilka godzin czekano na przyjazd specjalistycznej grupy chemicznej Straży Pożarnej z Lublina, która sprawdziła nieznaną substancję.

Do zdarzenia doszło w czwartek 5 grudnia. Na terenie zakładu drobiarskiego Sedar szybko pojawiła się policja i 11 zastępów państwowej i ochotniczych straży pożarnych z powiatu bialskiego, w tym specjalistyczna grupa ratownictwa chemiczno-ekologicznego z bialskiej Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej.

– Zgłoszenie otrzymaliśmy po godzinie 13. Dotyczyło niezidentyfikowanej substancji w przesyłce. Strażacy zabezpieczyli ją, a w działaniach uczestniczył także zastęp chemiczny z Lublina, który na miejscu zbadał substancję. Została ona szczelnie zabezpieczona i przekazana policji. Na razie do końca nie wiadomo, co nią było. Będzie to przedmiotem prowadzonego przez policję postępowania – relacjonuje Mirosław Byszuk, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Białej Podlaskiej.

Przesyłka trafiła do biura Sedaru w formie listu. – Po jego otwarciu pracownicy zauważyli biały proszek i zaniepokojeni wezwali służby ratunkowe. Jednostka specjalistyczna Straży Pożarnej z Lublina w swoim mobilnym laboratorium wstępnie zbadała substancję i wykluczyła, by była ona niebezpieczna i by zagrażała zdrowiu i życiu ludzi. Prowadzone jest postępowanie przygotowawcze. Powołany zostanie biegły, który określi dokładny skład i pochodzenie substancji – mówi Wojciech Lesiuk z Komendy Miejskiej Policji w Białej Podlaskiej.

Sytuacja dotyczyła budynku administracji międzyrzeckiej firmy. W pobliżu przesyłki w momencie jej otwierania znajdowały się dwie osoby, które bardzo się przejęły tym, co zobaczyły w pakunku. Sytuacja była na tyle stresująca, że osoba, która otworzyła list, zasłabła. Na szczęście nikomu nic poważnego się nie stało i skończyło się jedynie na strachu. – Osoba, która była przy otwarciu przesyłki, została przebadana przez zespół ratownictwa medycznego. Nie wymagała hospitalizacji – dodaje Byszuk.

W zakładzie od razu zastosowano procedury bezpieczeństwa. W trakcie akcji teren firmy był zamknięty. Nikt nie mógł wyjść ani wejść. Pracownicy pierwszej zmiany przez kilka godzin czekali na możliwość opuszczenia zakładu, zaś przed bramą gromadzili się pracownicy popołudniowej zmiany i rodziny tych, którzy byli w środku.

Cały artykuł do przeczytania w papierowym i elektronicznym wydaniu „Podlasianina” od 10 grudnia.

Monika Pawluk

Dodaj komentarz

Komentarze

    Brak komentarzy