Dyskutują nad formą upamiętnienia bohaterów

Dyskutują nad formą upamiętnienia bohaterów

Tak mają wyglądać tablice zbiorcze, na których umieszczone zostaną wszystkie nazwiska z pojedynczych epitafiów

BIAŁA PODLASKA Mur przy kościele św. Antoniego będzie remontowany. Nadal jednak trwają dyskusje nad epitafiami upamiętniającymi żołnierzy i cywilów, które po pracach zastąpione zostaną zbiorczymi tablicami. Z kompromisowym rozwiązaniem wyszły władze miasta i proponują na czas remontu przenieść tabliczki do Muzeum Południowego Podlasia, a następnie umieścić je w godnym miejscu.

Spór o formę upamiętnienia osób, których nazwiska widnieją na tabliczkach na murze przy kościele św. Antoniego, trwa od kilku miesięcy. – Musimy wreszcie podjąć jakieś decyzje, nie możemy być z tą sprawą w zawieszeniu. Wszyscy widzimy konieczność remontu muru. Jest on dokonywany w ramach prac remontowych na tym obiekcie od 2016 roku. Te wszystkie rzeczy dzieją się według programu prac zatwierdzonego przez konserwatora. Pierwszym z elementów jest naprawa i zabezpieczenie muru, z którego niedługo zaczną sypać się nie tylko tynki, ale też tabliczki – mówi Bogdan Augustyniak, gwardian kościoła św. Antoniego.

Żeby remont muru można było zacząć, trzeba zdjąć epitafia, upamiętniające lokalnych żołnierzy i patriotów działających w wielu formacjach. Zgodnie z projektem, w nisze na murze mają powrócić stacje drogi krzyżowej, które znajdowały się tam do XVIII wieku. I tutaj pojawia się problem, bo zmniejszy się powierzchnia muru przeznaczona na upamiętnienie żołnierzy. Architekt i klasztor chcą wszystkie nazwiska i opisy z pojedynczych tabliczek zamieścić na nowych tablicach zbiorczych, które zawisłyby na przęsłach pomiędzy stacjami. Taka forma nie odpowiada jednak dla części rodzin i stowarzyszeń związanych z upamiętnionymi na klasztornym murze osobami.

Po raz kolejny dyskutowano na ten temat 9 lipca, z udziałem przedstawicieli lubelskiego IPN i wojewódzkiego konserwatora zabytków. – Dlaczego te tabliczki nie mogą wrócić na mur w formie, w jakiej są. Nasze środowisko wystosowało stanowisko, że nie jesteśmy zainteresowani takim rozwiązaniem. Naszych tabliczek jest dokładnie 45, i mamy te osoby upamiętnione w różnych miejscach. Nas tablica zbiorcza nie interesuje. Dlaczego dzisiaj nie podoba się, że te tabliczki po konserwacji wróciłyby na mur? To jest świadectwo historii narodu, która się nawarstwia, nie można jej tak po prostu odciąć. Kiedyś akceptował to konserwator, biskup, dlaczego nie może tak być dalej? – pytała Elżbieta Łacic-Szozda, prezes Stowarzyszenia Rodzin Żołnierzy Oddziału Partyzanckiego 34 PP. Armii Krajowej, dowodzonego przez Stefana Wyrzykowskiego ps. Zenon, z Bachorzy k. Huszlewa.

Obecny na spotkaniu Dariusz Kopciowski, lubelski wojewódzki konserwator zabytków, tłumaczy, że w aktach prowadzonego przez niego urzędu brak dokumentów świadczących, że jakieś pozwolenie na umieszczenie tabliczek na klasztornym murze było wydane formalnie. – Jest obmyślona taka kompozycja, żeby szanując osoby bliskie dla państwa, nie zniszczyć tego. Bo tabliczki były tu umieszczane z potrzeby serca. Ale w kontekście przepisów prawa, zgody na to nie było. Ustawa o ochronie dóbr kultury funkcjonuje od 1962 roku, i za każdym razem zawsze był wpisany w tę ustawę obowiązek, żeby na prace przy zabytku uzyskać pozwolenie konserwatorskie. Pewnie za cichym przyzwoleniem, być może kościelnym, te tablice zostały tutaj zamontowane, ale bez formalnej zgody Urzędu Ochrony Zabytków. Nikt nie mówi o tym, żeby te tablice niszczyć, ja bym szukał jakiegoś kompromisowego rozwiązania – mówił Kopciowski.

Czytaj cały artykuł w papierowym i cyfrowym wydaniu tygodnika "Podlasiak"  nr 30 od 23 lipca

Monika Pawluk

Dodaj komentarz

Komentarze

    Brak komentarzy