Pożegnanie(?) z trzecią ligą

Pożegnanie(?) z trzecią ligą

Przeciwnika próbuje powstrzymać Artur Renkowski

Nie tak miało wyglądać kończące sezon spotkanie Podlasia z puławską Wisłą. Bialczanie, by zapewnić sobie dalszy pobyt w trzeciej lidze musieli je wygrać i liczyć na zespoły grające z ich bezpośrednimi rywalami w walce o utrzymanie. I Hutnik, KSZO oraz Motor nie zawiedli. Co z tego, kiedy nasi piłkarze zawiedli samych siebie.

WISŁA Puławy – PODLASIE Biała Podlaska  1:0  (0:0).

1:0 – Pielach (57).

Wisła: Socha, Chudyba (71 Kusal), Poznański, Pielach, Barański, Kacprzycki (61 Litwiniuk), Supryn (87 Kędra), Kobiałka, Zmorzyński (70 Szczotka), Zuber (75 Puton), Żelisko.

Podlasie: Wrzosek, Renkowski, Chyła, Konaszewski, Łakomy (90 Mitura), Andrzejuk, Kosieradzki (66 Tkaczuk), Leśniak (76 Martynek), Kaznocha, Dmowski (86 Nieścieruk), Syryjczyk (62 Zabielski).

Sędzia: A. Bińkowski (Skarżysko-Kam.).

Kartki-żółte: Chudyba (Wisła) oraz Zabielski (Podlasie).

Osoby, które oglądały trzy poprzednie mecze Podlasia, wszystkie zwycięskie, nie poznawały w Puławach bialskich zawodników. Być może ze względu na towarzyszące sobotniemu spotkaniu olbrzymie napięcie rozegrali oni bardzo słabe zawody, szczególnie w ofensywie, i zasłużenie ulegli miejscowej Wiśle. Ta bowiem wystąpiła przeciwko Podlasiu w najsilniejszym składzie i trochę dziwnie brzmią wypowiedziane po końcowym gwizdku przez związanego w okresie studiów z bialską piłką trenera Jacka Magnuszewskiego słowa, że zwycięstwo go nie cieszy. Być może dlatego, że słyszał powtarzający się w trakcie meczu okrzyk swoich kibiców: „Podlasie nigdy nie spadnie!”, liczących na to, że Wisła nie zrobi krzywdy zespołowi, którego fani również jak oni wspierają w ekstraklasie warszawską Legię.

Niestety, zrobiła, podobnie jak wcześniej wszystkie inne drużyny z województwa lubelskiego, seryjnie wygrywając w ostatnim sezonie z Podlasiem ligowe mecze. Z 36 możliwych do zdobycia w 12 spotkaniach z Avią, Chełmianką, Motorem, Orlętami-Spomlek, Stalą Kraśnik i Wisłą Puławy punktów bialczanie uciułali – uwaga! – tylko 1 (słownie: jeden!), po jesiennym remisie w Świdniku. Oczywiście, winę za taki bilans ponoszą przede wszystkim oni sami, ale jakoś dziwnie wyglądały w ostatnim czasie punktowe straty ww. zespołów na rzecz tych, z którymi Podlasie walczyło o utrzymanie i miało lepszy bilans bezpośrednich spotkań.

Wracając do meczu z Wisłą, to więcej okazji do zdobycia gola wypracowali w nim gospodarze. Na bialską bramkę uderzali: Michał Zuber, Łukasz Kacprzycki i Krystian Żelisko, na szczęście niecelnie. A gdy w 23. minucie Maciej Wrzosek obronił uderzenie drugiego z nich, ale był bezradny przy dobitce Jakuba Poznańskiego, sędzia gola nie uznał, gdyż strzelec znajdował się wcześniej na pozycji spalonej. W końcówce pierwszej połowy mocno niecelny strzał oddal Mateusz Konaszewski.

Po przerwie nadal groźniejsi byli gospodarze, szczególnie po wrzutkach Kacprzyckiego z rzutów rożnych. Po pierwszej strzał Żelisko głową Wrzosek obronił, niestety po drugiej Mateusz Pielach nie dał mu głową żadnych szans. Dopiero widmo porażki i spadku ożywiło naszych piłkarzy, lecz efektem tego był niecelny strzał Tomasza Andrzejuka oraz obroniona przez Pawła Sochę próba Bartłomieja Tkaczuka.

W obecnej sytuacji Podlasie przed spadkiem może uratować przyznanie przez Małopolski ZPN walkowera za jesienny mecz w Piszczacu z Sołą (2:3), którą to drużynę nie mógł prowadzić nie mający uprawnień Łukasz Surma, co zgodnie z regulaminem rozgrywek skutkuje właśnie walkowerem. W środowisku mówi się także o problemach finansowych drugoligowej Bytovii Bytów (PZPN przyznał jej jednak kilka dni temu licencję) oraz Wólczanki. Wycofanie się jednej z nich z rozgrywek zapobiegłoby degradacji Podlasia do czwartej ligi. A wystarczyło jedynie dobrze zagrać i zwyciężyć w Puławach…

Roman Laszuk

Dodaj komentarz

Komentarze

    Brak komentarzy