CZŁOWIEK TEATRU: Na naszych skroniach siwizna, a on wciąż reżyseruje (1)

CZŁOWIEK TEATRU: Na naszych skroniach siwizna, a on wciąż reżyseruje (1)

CZŁOWIEK TEATRU "Wesele" jest w pewnym sensie ukoronowaniem 61-letniej przygody z teatrem 86-letniego dziś Jana Gałeckiego. Można śmiało powiedzieć, że temu bardzo pracowitemu i ambitnemu, a przy tym skromnemu i kulturalnemu panu profesorowi zawdzięczamy całą powojenną, aż do teraz, historię teatru amatorskiego w Białej Podlaskiej. Nic dziwnego, że po niedzielnym spektaklu widownia zgotowała mu długą owację na stojąco. Bezgraniczny pasjonat teatru. Dla młodzieży szkolnej był wzorcem do naśladowania, szczerze jej oddany i zaszczepiający umiłowanie sztuki. Dla dorosłych aktorów jest niewyczerpaną inspiracją.

Hobby nie zna granic. Jedni pasjonują się sportem, inni nowinkami motoryzacji, kolekcjonerstwem, filmem albo czytaniem książek. Siłą napędową licznych naszych pasji były i są emocje. A tych podczas zabawy w teatr jest bez liku. Teatr zapewnia możliwość porównania wyobrażeń z realiami i przełamywania własnych słabości. To niewątpliwie bardzo twórcza zajęcie dla zdolnych amatorów. Teatr Słowa, działający od 2014 roku przy Bialskim Centrum Kultury im. Bogusława Kaczyńskiego (wcześniej istniał przy Osiedlowym Domu Kultury, jako teatr Jesienny Liść), zapisał się w pamięci bialczan wieloma udanymi przedstawieniami. Z okazji przypadającej w tym roku setnej rocznicy odzyskania niepodległości, tworzący go aktorzy podjęli się inscenizacji „Wesela” Stanisława Wyspiańskiego.

Gdzie zmierza nasz kraj?

Reżyser z żoną Elżbietą w trakcie próby "Wesela"

– Ten dramat jest nie tylko dla mnie wciąż znaczącym i wymownym symbolem – zwierza się reżyser Jan Gałecki. – Wyspiański wyczarował w „Weselu” kawał polskiej duszy, polskiego życia. Codzienność stała się poezją. W każdej postaci dostrzegał odbicie żywej osoby. Nie zacierał ich związków z rzeczywistością, ale je podkreślał. Nie są to więc figury imaginacji. „Wesele” przypomina nowe Soplicowo, staje się symbolem współczesnej autorowi Polski. Fascynacja folklorem, modna w okresie modernizmu, poddana została weryfikacji. Nie wystarczy się na nim wzorować, trzeba głębiej sięgnąć, aby zrozumieć duszę mieszkańców wsi. Wnętrze chłopskiej chaty kojarzy się z obrazami Matki Boskiej Ostrobramskiej i Matki Boskiej Częstochowskiej. Obok nich przywołane zostają wymowne symbole: Wernyhora, Zawisza Czarny, Stańczyk, Jakub Szela. Takie drobiazgi jak szabla, flinta, skórzane torby, dożynkowe wieńce urastają do rangi pamiątek narodu, dumy i godności. Wyspiański bezustannie poszukiwał Polski wykreślonej przez zaborców z map Europy, ale obecnej w sercach rodaków. Marzenia przodków z przełomu XIX i XX wieku o niepodległej, wolnej od zaborców Polsce nie spełniły się. Trafnie określił twórca „Wesela” swą sztukę: „Jakaś historia wesoła, a ogromnie przez to smutna”. Smutny jest też jej finał. Brak porozumienia i jedności narodowej, zagubienie inteligencji, samozadowolenie i niemoc do czynu niweczą próby wybicia się na wolność. Pesymistyczna diagnoza, bo wokół pospolitość skrzeczy, pospolitość tłoczy, sami swoi, polska szopka.

Według Gałeckiego „Wesele”, wszak napisane już 117 lat temu, nic nie straciło na aktualności. Nadal kieruje uwagę widzów na uniwersalne przesłanianie, że Polacy są odpowiedzialni za los własnego narodu i za jego niepodległość. Dzisiaj, jak często w polskiej historii bywało, krajem targają wielkie spory. W wielu rodzinach dają o sobie znać podziały polityczne. Rodzą się wątpliwości, w jakim kierunku zmierza nasz kraj. Czy idea „dobrej zmiany” nie wypchnie Polski ze zjednoczonej Europy.

Zapał profesora i entuzjazm młodzieży

"Wesele" jest w pewnym sensie ukoronowaniem już 61-letniej przygody z teatrem 86-letniego dziś Jana Gałeckiego. – Ta przygoda z teatrem amatorskim rozpoczęła się w 1957 roku i szczęśliwym splotem okoliczności trwa nadal – zwierza się "Podlasiakowi" pan Jan. Związał się wtedy z teatrem na dobre i na złe. Zaczęło się od tego, że po ukończeniu studiów na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, podjął pracę w bialskim Technikum Ekonomicznym. Był rok 1957.

– W szkole trafiłem na podatny grunt i zawiązałem z gronem wychowanków Teatr Żak. Skupialiśmy uzdolnioną młodzież z całego miasta. To była wspaniała młodzież. Wspólnie poszukiwaliśmy tego, co – posłużę się słowami poety – leży „głębiej i dalej”. Poszukiwaliśmy prawdziwych wartości, które niosły nas w lepszą rzeczywistość i sprawiały, że rozwijaliśmy się jako ludzie. Sztuka ma magiczną moc. Obcowanie z literaturą piękną jest niezbędne. Pozwala rozwijać wyobraźnię, ciągnie człowieka do góry. Z sentymentem patrzę na przebyta drogę. Widzę bliskie mi twarze wychowanków Żaka, którzy ofiarowali cząstkę swojego serca i umysłu, swej młodości, twórczej zabawie w teatr. Chciałbym im wszystkim gorąco podziękować za radosne działanie, za piękno, które C.K. Norwid określa „kształtem miłości”.

"Wesele" to najnowszy spektakl Jana Gałeckiego, którego premiera odbyła się 8 kwietnia

To umiłowanie piękna udzieliło się wielu ówczesnym nastolatkom. Mirosława Perl, pedagog w Szkole Podstawowej nr 6, tak wspomina lata spędzona w Technikum Ekonomicznym: – Przez pięć lat nauki profesor Gałecki był polonistą i wychowawcą mojej klasy. Zadziwił nas niecodziennym stylem pracy. Udało mu się zaszczepić we mnie podziw dla kultury języka. Choć wcześniej sporo czytałam, miałam mgliste pojęcie o poezji i teatrze, bo ich nie rozumiałam. Wspólne wyjazdy rowerowe, niekończące się rozmowy z kolegami i częste próby przed spektaklami zintegrowały nasz zespół, nauczyły dyscypliny i odpowiedzialności wobec widza. Wystawialiśmy sztuki w wielu dziwnych miejscach, ale też uczyliśmy się poprawnej recytacji poezji, startowaliśmy w konkursach recytatorskich. O Białej Podlaskiej było głośnio nawet w Szczecinie. Długie istnienie Żaka uważam za wyjątkowy wyczyn, mający źródło w zapale profesora i entuzjazmie młodzieży. To, że teatr zachwyca mnie do dzisiaj i chętnie oglądam przedstawienia nie tylko w Białej Podlaskiej, zawdzięczam swemu wychowawcy. Cieszy mnie, że mimo upływu lat nasz ukochany profesor pozostał kreatywny. Na naszych skroniach siwizna, a on wciąż reżyseruje.

Łzy w oczach widzów

W ciągu 35 lat istnienia teatr szkolny wystawił 40 widowisk. Przewinęło się w nich ponad 300 młodych aktorów-amatorów. Niektórzy nie ograniczali się do widowisk zbiorowych, ale podejmowali też próby monodramów. Uczyły one zrozumienia słowa i recytacji oddziałującej na słuchacza siłą wyrazu. Wyróżniano i nagradzano Żaka za twórczy wkład w rozwój życia kulturalnego w województwie lubelskim, za osiągnięcia w realizacji haseł: „Szkoła ośrodkiem życia kulturalnego w środowisku” czy „Wieś bliżej teatru”. Niewątpliwie Żak przyczynił się w Białej Podlaskiej do krzewienia kultury żywego słowa.

Cały reportaż przeczytasz w 5 numerze (wydanie od 10 kwietnia) tygodnika Podlasiak. Dokończenie za tydzień

Istvan Grabowski

Dodaj komentarz

Komentarze

    Brak komentarzy