Prochy ratownika spoczęły na bialskim cmentarzu

Prochy ratownika spoczęły na bialskim cmentarzu
fot. Roman Laszuk

Urna z prochami ratownika została umieszczona w jednym z kolumbariów na bialskim cmentarzu parafialnym

Blisko dwustu ratowników medycznych, w tym wielu przybyłych z różnych rejonów Polski, uczestniczyło w czwartek 30 stycznia w pogrzebie 64-letniego Cezarego Lotkowskiego, kolegi po fachu, który 25 stycznia zginął ugodzony nożem w Siedlcach podczas pełnienia obowiązków służbowych (przeczytaj o tej tragedii).

Gdy urna z jego prochami trafiała do kolumbarium na cmentarzu parafialnym w Białej Podlaskiej, w kilkudziesięciu karetkach stojących na parkingu zawyły w hołdzie dla ratownika syreny. Sprawca tragedii, który sam przed zabójstwem wezwał pogotowie, został aresztowany.

Zanim urna została przywieziona, przed kościołem św. Ojca Pio w podbialskich Rakowiskach, gdzie od lat mieszkał ratownik, ustawił się szpaler ubranych w służbowe uniformy jego kolegów. Tuż przed mszą św. żałobną stanął też między nimi ks. proboszcz Wojciech Majewski, a wśród zebranych pojawili się również m.in. wiceminister zdrowia Wojciech Konieczny, kierownik bialskiej filii Urzędu Marszałkowskiego Województwa Lubelskiego Dariusz Litwiniuk, wójt gminy Biała Podlaska Konrad Gąsiorowski oraz Igor Dzikiewicz i Leszek Szpakowski, dyrektorzy Stacji Pogotowia Ratunkowego w Białej Podlaskiej i Siedlcach, w których Lotkowski pracował odpowiednio od ponad 37 oraz niespełna 4 lat.

– Co się dzieje, że w brutalny sposób traktowane są osoby, które niosą pomoc, które idą ratować życie ludzkie? – tym pytaniem rozpoczął homilię ks. Krzysztof Danieluk, kapelan SPR SP ZOZ Biała Podlaska. – Służba, jaką pełnił Cezary, jest służbą bardzo zaszczytną, bo to zaszczyt pracować tak blisko tragedii ludzkiej, gdzie liczy się każda minuta i chwila życia. A jednocześnie wielka odpowiedzialność za drugiego człowieka. Dlatego my dzisiaj, patrząc na to wszystko, co się wydarzyło, jesteśmy zdruzgotani tym, że jadący z pomocą Czarek zostaje pozbawiony życia. Jak to zrozumieć, jak to przyjąć? Otóż nikt z nas nie żyje dla siebie, nikt nie umiera dla siebie. Żyjemy dla Boga i dla naszych bliskich, tak jak Czarek. Jego życie zostało jednak brutalnie przerwane. Miał wiele planów, na emeryturze chciał korzystać z owoców swojej pracy. Panie Boże, nie rozumiem tego, ale jednocześnie wierzę i ufam, że to wszystko, co dokonało się, przyniesie owoc. Daj Boże, aby służył on wszystkim.

Pod koniec mszy jako pierwszy głos zabrał Leszek Szpakowski. – Nasz kolega Czarek zasługuje na coś więcej niż tylko na frazesy o poświęceniu, o obowiązku, o tym, że ludzi potrafimy doceniać wtedy, gdy śmierć zabierze ich z naszego życia. Zawsze uśmiechnięty, empatyczny, koleżeński, doskonały ratownik i kierowca karetki. Bez słowa skargi wykonywał zlecone zadania. O takich ludziach można powiedzieć – bohaterowie dnia codziennego. Trudno jednak o bohaterstwo, gdy trzeba walczyć o własne życie, ratując innych ludzi. Nie możemy pogodzić się z tą tragiczną zbrodnią, jednak odejście Czarka jest dla nas ogromnym zobowiązaniem. Musimy spowodować, aby podobne zdarzenie nigdy się nie powtórzyło. Tylko w ten sposób możemy oddać Mu hołd – powiedział dyrektor siedleckiej Stacji Pogotowia Ratunkowego.

Po nim list od senator Agnieszki Gorgoń-Komor odczytał lekarz Adam Macech. „Niesienie pomocy potrzebującym jest największym ze wszystkich dobrych uczynków. Niektórzy, tak jak Cezary, poświęcają temu całe życie. Wszyscy zgadzają się, że za dobre uczynki należy się wdzięczność innych ludzi. Dlatego nie ma zgody, gdy ktoś pomagając innemu doświadcza tak wielkiej przemocy. Nasz kolega Cezary Lotkowski, ratując życie, poniósł największą ofiarę – stracił własne. Musimy zrobić wszystko, by nie była ona nadaremna. Potrzebne są natychmiastowe zmiany w prawie, poprawiające bezpieczeństwo ratowników medycznych. Obiecuję, że uczynię wszystko, co będzie możliwe, aby tak się stało” – napisała senator.

Następnie głos zabrał Wojciech Konieczny. – To nie jest sytuacja naturalna, którą można zaakceptować i przejść nad nią do porządku dziennego – zaczął wiceminister zdrowia. – Oczywiście musimy pogodzić się ze śmiercią naszego kolegi, i nie ma tu innego wyjścia, ale nie znaczy, że mamy ją zaakceptować. Dlatego deklaruję w imieniu Ministerstwa Zdrowia, że zrobimy wszystko, aby tego typu sytuacji było jak najmniej.

– Czarek, Cezary, Lotek, Latkoski – tak mówiliśmy do Ciebie w pracy – tymi słowami zaczął wspomnienie o swoim koledze z bialskiego pogotowia ratownik Waldemar Zdańkowski. – Pamiętamy jak przygotowywałeś swoje posiłki. Zapach unosił się nie tylko w kuchni, ale po wszystkich pokojach. Kiełbaska, chleb, ziemniaczki musiały być podsmażone na węgielek. Pamiętamy też jak wczesną wiosną jedliśmy z Tobą warzywa, które sam uprawiałeś w swoim ogrodzie. I te Twoje pomidorki, które ja najbardziej uwielbiałem. Interesowałeś się lotnictwem, o którym opowiadałeś z wielką pasją, a my patrzyliśmy w niebo na lecące samoloty. Kochałeś nie tylko ratownictwo medyczne, ale też sport, głównie piłkę nożną. Oglądanie z Tobą meczów reprezentacji narodowej było wyjątkowe. Twoje komentarze i analizy sytuacji bramkowych niejednokrotnie były lepsze od wypowiadanych przez Dariusza Szpakowskiego. Pamiętamy też wspólnie rozegrane mecze w turniejach zakładowych. W niektórych nawet odnosiliśmy sukcesy. Obiecujemy, że każdego roku dzień 25 stycznia będzie dniem Twojego imienia. Byłeś wspaniałym ratownikiem medycznym, kolegą, skromnym i dobrym człowiekiem. Wielkim zaszczytem było pracować z Tobą – powiedział, nie kryjąc wzruszenia, Zdańkowski.

– Ta śmierć dużo mówi, bo to nie przypadek, że w ostatnim czasie drugi z funkcjonariuszy z naszej okolicy poszedł do nieba – powiedział na zakończenie mszy ks. Wojciech Majewski, mając na myśli tragiczną śmierć związanego z Białą Podlaską policjanta Mateusza Biernackiego, którego młodszy kolega śmiertelnie postrzelił podczas listopadowej interwencji na warszawskiej Pradze. – Bo my tu tak jesteśmy wychowywani, by służyć ludziom, ojczyźnie, Bogu. Tacy są właśnie ludzie ze wschodu. Starajmy się ich naśladować, a ta śmierć niech nauczy nas, że można być dobrym człowiekiem, chrześcijaninem, mężem, ojcem i pracownikiem. Niech ta śmierć nie pójdzie na marne – podkreślił ks. proboszcz parafii z Rakowisk.

Dzień później, 31 stycznia, w odpowiedzi na tragiczną śmierć ratownika medycznego, zorganizowano w Siedlcach marsz milczenia pod hasłem „Stop agresji”. Zgromadzone na placu gen. Sikorskiego osoby, w tym ratownicy i pracownicy administracyjni Stacji Pogotowia w Białej Podlaskiej, przeszły w ciszy ulicami: Piłsudskiego, Kościuszki oraz biskupa Ignacego Świrskiego do Stacji Pogotowia Ratunkowego Meditrans, w której dodatkowo pracował Cezary Lotkowski. Po oddaniu Mu hołdu, wszyscy udali się do katedry pw. Najświętszej Marii Panny, gdzie w intencji tragicznie zmarłego ratownika odbyła się msza święta.

Roman Laszuk

Dodaj komentarz

Komentarze

    Brak komentarzy