Najwięcej wymagam od siebie [WYWIAD]

Najwięcej wymagam od siebie [WYWIAD]

Z Weroniką Zielińską, lekkoatletką i sztangistką AZS-AWF Biała Podlaska, rozmawia Roman Laszuk.

Wyobrażasz sobie życie bez sportu?

– Nie. Związana jestem z nim od najmłodszych lat i już jak byłam małym dzieckiem, to rodzicom ciężko było mnie zatrzymać w domu. Z chłopakami bawiłam się nie tylko w chowanego, ale też grałam w piłkę. Tamte lata wspominam bardzo ciepło, bo zawsze coś się działo.

Pierwsze spotkanie z poważniejszym sportem to…

– Piłka ręczna w trzeciej klasie podstawówki, w klubie Piątka Plus u trener Renaty Korszeń. W gimnazjum trafiłam do wojewódzkiej kadry, z którą uczestniczyłam w finałach Olimpiady Młodzieży. Dzięki temu trzecią klasę gimnazjum spędziłam w Szkole Mistrzostwa Sportowego w Gliwicach, przez co otarłam się o narodową kadrę. Niestety, szkołę wkrótce zamknięto i przeniesiono ją do Płocka. Klimat w niej jednak mi nie pasował i po miesiącu powróciłam do Białej Podlaskiej, by kontynuować naukę w klasie mundurowej Akademickiego Liceum Ogólnokształcącego.

To dlatego zostałaś piłkarką w AZS PSW?

– Tak, bo żeńskiej piłki ręcznej w Białej już nie było a organizm domagał się ciągłej aktywności ruchowej. Rozpoczęłam więc piłkarskie treningi i chyba z niezłym skutkiem, bo znalazłam się w klubowej kadrze na finały mistrzostw Polski dziewiętnastolatek.

Po których odwróciłaś się jednak od futbolu…

– Bo doszłam do wniosku, że dyscypliny drużynowe nie satysfakcjonują mnie, gdyż jestem indywidualistką i lubię pracować wyłącznie na siebie.

Jak zatem trafiłaś do lekkiej atletyki?

– Jeszcze jako gimnazjalistka jeździłam na różne szkolne zawody lekkoatletyczne i podczas którychś z nich otrzymałam namiary na trenera Tadeusza Makaruka. W trzeciej klasie liceum postanowiłam więc do niego zatelefonować i już po roku zdobyłam w siedmioboju brązowy medal mistrzostw Polski juniorów.

Dlaczego siedmiobój?

– Bo, jak wcześniej powiedziałam, lubię, gdy ciągle coś się wokół mnie dzieje. Teraz, gdy jestem studentką trzeciego roku na AWF, nie wyobrażam sobie, abym wróciła po zajęciach do domu, usiadła i na przykład oglądała telewizję. Wolę być zaprogramowana na trening i być ciągle w ruchu.

Może masz ADHD?

– W żadnym wypadku. Mam za to od dziecka marzenia i dążę, by je spełnić. Są nimi zdobycie medalu mistrzostw Europy, świata oraz udział w igrzyskach olimpijskich. I do tego będę dążyła. Jak się nie uda, to trudno.

W jakiej konkurencji siedmioboju czujesz się najlepiej a w jakiej masz największe rezerwy?

– Najlepiej w oszczepie. W tym roku rzuciłam 43,63 m, co jest bardzo dobrym wynikiem jak na siedmioboistkę. Ten rezultat łącznie z innymi pozwolił mi zająć w młodzieżowych mistrzostwach Polski trzecie miejsce. A największe rezerwy dostrzegam w skoku w dal.

W 2017 roku nie znalazłaś się w gronie medalistów. Dlaczego?

– Bo ze względu na kontuzję stawu skokowego miałam go w zasadzie stracony. Mówię w zasadzie, ponieważ mimo pooperacyjnego bólu wystartowałam latem w mistrzostwach kraju. Po to jedynie, aby zdobyć konieczne do dalszych startów doświadczenie.

Skąd zatem pomysł na spróbowanie swoich sił w podnoszeniu ciężarów?

– Wszystko zaczęło się od trenującego tę dyscyplinę mojego chłopaka, z którym poszłam na siłownię, by pracujący tam trenerzy pomogli mi w robieniu stanowiącej bazę do lekkiej atletyki siły. Po około dwóch miesiącach Paulina Szyszka i Jarosław Sacharuk dostrzegli we mnie potencjał i zaproponowali start w młodzieżowych mistrzostwach Polski. Postanowiłam podjąć wyzwanie i tydzień po trzecim miejscu w siedmioboju zajęłam tą samą lokatę w podnoszeniu ciężarów. No cóż, kobiety lubią brąz (śmiech). Co ciekawe, w obu dyscyplinach zanotowałam progresję wyników.

Którą z nich zamierzasz traktować jako priorytetową? Podobno dwóch srok za ogon nie da się złapać…

– Jeszcze nie podjęłam ostatecznej decyzji i chociaż tydzień temu zostałam wicemistrzynią Polski seniorów w podnoszeniu ciężarów, to w najbliższym sezonie chciałabym startować w obu. Ale też wiem, że aby osiągnąć międzynarodowy poziom, trzeba skupić się na jednej.

Co doradzają ci trenerzy?

– Skutecznie odbudowujący siłę bialskiej lekkiej atletyki trener Makaruk przekonuje mnie, bym skoncentrowała się wyłącznie na niej, a ci od ciężarów dają mi wolną rękę, deklarując pomoc w podjęciu ostatecznej decyzji.

W tym wszystkim znajdujesz jeszcze czas na życie prywatne?

– Tak, bo wszystko zależy od silnego charakteru oraz organizacji czasu. Jak się chce, to można wszystko poukładać. Mam wyrozumiałego narzeczonego, studiuję, regularnie trenuję, a mimo to i tak znajduję czas chociażby na czytanie książek. Moim życiowym credo są bowiem słowa św. Jana Pawła II: „Wymagajcie od siebie, choćby inni od was nie wymagali”. Tylko wtedy można osiągnąć zamierzony cel. Oczywiście, przy wsparciu rodziny, którą zawsze stawiam na pierwszym miejscu. Gdyby nie moi rodzice, nie znajdowałabym się w życiu tu, gdzie aktualnie jestem.

Dodaj komentarz

Komentarze

    Brak komentarzy