Nasze felietony: Własny punkt widzenia (18). Wina Tuska, bo na meteorologii się nie zna

Nasze felietony: Własny punkt widzenia (18). Wina Tuska, bo na meteorologii się nie zna

I „powódź” nas na pokuszenie

Z żywiołem nie ma żartów! Stało się, natura powiedziała dość, i spadła na nasz kraj całą swą potęgą. Można mówić, że to wina Tuska, ale czyja byłaby wina, gdyby ten kataklizm przyszedł rok temu? Sądzę, że też Tuska, bo na meteorologii się nie zna. Bo nie rzecz w tym, żeby zminimalizować straty i pomóc powodzianom, a w szczuciu na rząd i wytykaniu błędów, żeby zdobyć kilka punktów w sondażach.

Czy wyobrażacie sobie, że dla tych pisiorów, pseudopatriotów, im gorzej będzie na terenach zalewowych, tym lepiej? Zamiast zewrzeć szeregi, połączyć siły i rozkręcać kampanię pomocy dla poszkodowanych, ci politykierzy jedyne co potrafią robić, to szczuć na obecną władzę i rozkręcać kampanię, ale wyborczą… W czasie kiedy społeczeństwo podejmuje oddolne, spontaniczne inicjatywy, aby pomóc krajanom (tak jak w 2022 Ukraińcom), ci szubrawcy podburzają obywateli przeciw Koalicji 15 października, usprawiedliwiając i tuszując własną niegospodarność. Ziobro odwraca kota ogonem, próbując pokazać, jakim to wizjonerem był wyposażając OSP w specjalistyczny sprzęt. Pomijając przy tym jeden, chyba najważniejszy aspekt, że te działania były podyktowane partykularnym partyjnym interesem, nie zaś troską o zagrożone tereny.

Tak sobie myślę, jak muszą pluć sobie w brodę pisiory, że taka okazja na zrobienie biznesu przeszła im koło nosa. Agregaty prądotwórcze potrzebne, sprzęt medyczny (w którym są wyspecjalizowani) potrzebny, ubrania potrzebne, worki z piaskiem potrzebne i paradoksalnie woda oraz wiele, wiele innych rzeczy, a na wszystkim można kręcić lody i zarobić krocie! Czy oni myślą, że ludzie już zapomnieli o maseczkach, o respiratorach, o agregatach itd.? Każde nieszczęście, jakie w ostatnim czasie spadało na Polskę, było z jednej strony dopustem bożym, z drugiej zaś okazją do perfidnych przekrętów (dla przypomnienia – ubrania z PCK).

I na zakończenie taka refleksja. Mleko się rozlało, czy raczej ten wodny armagedon (z pewnością ogromnych rozmiarów). Ale czy jego skutki byłyby większe za poprzedniej władzy, czy mniejsze? Najpewniej byłyby jednakie, ale koszty odbudowy… niewspółmierne!

 

Miliardy w błoto?!

Cztery nieokiełznane żywioły (od siebie dodałbym piąty – furia kobiety, ale nie o tym chcę pisać), pokazujące człowiekowi jego miejsce w szeregu, w naturze, bo to ich odwieczne prawo. Japończycy walczą z trzęsieniami ziemi, Hindusi z monsunami, Amerykanie z tornadami, Grecy, Hiszpanie z ogniem, Islandczycy z wulkanami… (to tylko przykłady). Wszyscy wyspecjalizowali się w swojej roli i starają się zminimalizować skutki żywiołów, bowiem zapobiec im niepodobna.

Pompeje i Herkulanum zniknęły pod powierzchnią ziemi, bo kiepsko usytuowane były, a tragedia, do jakiej doszło, była tylko kwestią czasu. Prawdopodobieństwo, że jakaś asteroida znajdzie się na kursie kolizyjnym z orbitą Błękitnej Planety jest niewielka, ale jest, wszak historia Ziemi zna takie przypadki… (65 milionów lat temu na Jukatanie). 1816 rok, zwany rokiem bez lata (wybuch wulkanu Tambora na wyspie Sumbawa), to jeden z wielu przykładów globalnego wpływu żywiołu na klimat naszej planety.

Ale to wszystko czasy przeszłe, ciemni byliśmy. No to historia trochę bliższa, meteoryt tunguski – 1908 rok. Walnęło w tajgę, a gdyby tak w Paryż, Berlin, Moskwę, Warszawę… (To tylko sto lat temu. i co, wina Tuska?). Faktem jest, że nauka poszła ostro naprzód, ale co z tego, skoro na razie nie potrafimy okiełznać żywiołów i zapobiegać katastrofom. Możemy jedynie ostrzegać i minimalizować skutki.

Fala powodziowa i fala hejtu rozlała się po naszym kraju, i trudno powiedzieć, która bardziej szkodliwa. Budowany przez siedem lat, za ogromne pieniądze, zbiornik retencyjny Racibórz Dolny miał być antidotum na cykliczne powodzie, i co? Woda jak płynęła, tak płynie… (Praw fizyki pan nie zmienisz…). Powycinaliśmy lasy, wyprostowaliśmy rzeki, co jeszcze mamy w zanadrzu, aby wywoływać kataklizmy klimatyczne? Efekt cieplarniany staje się namacalnym faktem, którego skutki odczuwamy na każdym kroku. Lodowce topnieją, wody w oceanach przybywa, kolejne wyspy pogrążają się w odmętach (Wenecja jest tego najlepszym przykładem, bo co tam wyspy Pacyfiku).

Obecny rząd uruchomił ogromne środki na walkę ze skutkami powodzi, i to są właśnie rzeczone pieniądze, nomen omen, wyrzucone w błoto. Bowiem ci wszyscy poszkodowani, oni mieli swoje enklawy, swoje miejsce na Ziemi, a żywioł pozbawił ich tego, zabrał im wszystko. Rozgoryczeni powodzianie mają prawo mieć pretensje do rządu, do natury, nawet do Boga, ale spóźnione refleksje, mam nadzieję, ostudzą emocje. Bo czy można mieć pretensje do deszczu, że pada, do ognia, że płonie, do wiatru, że wieje, do Ziemi, że drży o naszą przyszłość?

„Kto sieje wiatr, zbiera burze”, a kto sieje ferment, poniesie tego konsekwencje. Jedynie solidarność ludzka na nowo odżyła…

 

 

 

Dodaj komentarz

Komentarze

    Brak komentarzy