Odszedł wspaniały weterynarz i człowiek – Andrzej Iwanicki. W sobotę ostatnie pożegnanie
W sobotę 9 września odbędzie się pogrzeb Andrzeja Iwanickiego, nieodżałowanego lekarza weterynarii z Białej Podlaskiej. Mieszkańcy miasta i okolic nie mogą się pogodzić z odejściem tak lubianego i szanowanego człowieka, bezgranicznie kochającego zarówno zwierzęta, jak i ludzi.
Pożegnanie w kaplicy domu pogrzebowego Hades przy alei Jana Pawła II 25 zaplanowano w sobotę na godzinę 11.30, po czym o 12.00 nastąpi wyprowadzenie do kościoła pw. Wniebowzięcia NMP przy ul. Długiej, gdzie odprawiona zostanie msza żałobna. Urna z prochami zostanie złożona na cmentarzu parafialnym przy ulicy Janowskiej.
Andrzej Iwanicki zmarł 4 września w wieku 61 lat. Był znanym w mieście weterynarzem, mającym od lat swój gabinet przy ulicy Kolejowej 15. Bardzo szanowany za podejście do zwierząt, niespotykaną fachowość, umiejętność stawiania szybkiej i właściwej diagnozy, a później – doboru właściwego leczenia.
– Weterynarz z pasją i powołaniem. Bardzo dobrze i szczegółowo bada zwierzęta. Byłam u wielu weterynarzy i nigdy nie widziałam, aby ktoś tak sumiennie podszedł do zbadania zwierzęta. Odpowiednio dobiera leki, nie katuje nadmiarem leków i zbytecznym kosztami. Żałuję, że wcześniej nie natrafiłam na pana doktora, może by to oszczędziło życie moich wcześniejszych pupili. Dominika K – to jedna z mnóstwa pozytywnych opinii o lekarzu, napisana jeszcze za jego życia w internecie.
Nic dziwnego, że uwielbiali go też właściciele psów czy kotów, a przed jego gabinetem niemal zawsze ustawiona była długa kolejka cierpliwie czekających na przyjęcie.
Na jego fachową pomoc zawsze mogło też liczyć schronisko Azyl w Białej Podlaskiej. Taki wpis, po śmierci doktora, znaleźliśmy na profilu facebookowym Azylu: „Drogi, Kochany, Niezastąpiony Doktorze. Odszedłeś tak nagle… Wszyscy, dla których byłeś najwspanialszym weterynarzem, jesteśmy zdruzgotani. Trudno znaleźć słowa wyrażające to, co czujemy. Ból rozrywa nasze serca. Wspominamy spotkania z Panem i wciąż nie możemy uwierzyć, że więcej już ich nie będzie. Dał się Pan poznać jako największy przyjaciel zwierząt, tych z Azylu, ale i naszych prywatnych. Zawsze ciepły, serdeczny, pełen współczucia, a równocześnie profesjonalny i zaangażowany w pomoc braciom mniejszym. Wierzymy, że za Tęczowym Mostem został Pan przywitany przez wszystkich swoich pacjentów. Na zawsze zostanie Pan w naszej pamięci. Żegnaj Przyjacielu Azylu.”.
Pod spodem pani Jola dopisała: „Za Tęczowym Mostem rozmerdały się wszystkie ogony na wieść, kto tam do nich idzie, a tutaj widać tylko niedowierzanie i rozpacz wszystkich, którzy mieli zaszczyt kiedykolwiek Doktora spotkać! Jestem wstrząśnięta do głębi serca.”.
Zaś pani Dorota dodała: „Niesamowity człowiek, z wielkim sercem i oddaniem do zwierząt, wyrozumiały dla ludzi. Nigdy nie odmówił pomocy. Wiele lat współpracy, wiele uratowanych zwierząt, wielka strata.”.
Pani Joanna:
„Żegnaj Przyjacielu. Serce rozpadło się na milion kawałków. Byłeś wzorem autorytetem dla wszystkich, byłeś wspaniałym i życzliwym człowiekiem. Wielu z nas zawdzięcza Ci bezgraniczną pomoc i opiekę w rozwiązywaniu i leczeniu trudnych problemów naszych mniejszych przyjaciół. Zadziwiając swoją głęboką widzą i mistrzowskim wyczuciem, zawsze trafnie stawiałeś diagnozy.
Kiedyś w poczekalni u Ciebie zobaczyłam plakat z historią, jak to zmarł pewien facet. Razem z nim zmarł jego pies. I oto dusza człowieka, z psem u boku, stoją przed wrotami z napisem: „Raj. Psom wstęp wzbroniony.” Nie przeszedł człowiek przez te drzwi, poszedł dalej, w nicość. Idzie, a po jakimś czasie widzi drugie wrota. Nic nie jest na nich napisane, tylko obok siedzi jakiś starzec. Człowiek podchodzi do niego i zagaja:
– Przepraszam szanownego…
– Święty Piotr jestem.
– A co jest za tymi wrotami?
– Raj.
– A z psem można?
– Oczywiście.
– A tam wcześniej to co to było?
– Piekło. Do raju dochodzą tylko ci, którzy nie porzucają przyjaciół.
Doktorze, Ty już jesteś gdzieś w innym wymiarze, z pewnością wśród tych wszystkich zwierząt, które tak bardzo kochałeś… bo Ty kochałeś swoją pracę jak mało kto na tym świecie. Dziękuję Ci za pomoc i tę wrażliwość. Wiele Ci zawdzięczam. Będzie mi Cię bardzo brakowało, i moim kotom, i wszystkim innym zwierzętom.”.
Pani Kasia:
„Ja też poznałam kiedyś doktora Iwanickiego. Opiekował się zwierzętami ze schroniska i po adopcji Amisi przyszłam do niego na ostatnią dawkę szczepienia. Weszłam do gabinetu, Amiga wystraszona, a on? Pochylił się do niej i pozwolił jej przywitać się wielkim liźnięciem po policzku. Pies jakby odżył, poweselał, łapy przestały się trząść, szczepienie poszło gładko. Taki jeden prosty gest, pełen zrozumienia dla psychiki zwierzęcia – zapamiętam go na całe życie. Doktora też, który przez swoją siostrę nieraz przekazywał mi leki dla moich chorych znajdek.”.
Natomiast córka Andrzeja Iwanickiego – Zuzanna Iwanicka – napisała na swoim profilu:
„Drogi, kochany, niezastąpiony TATO. Odszedłeś tak nagle… a my nie wyobrażamy sobie dalszego życia bez Ciebie, naszego Anioła Stróża. Podobno nie ma ludzi niezastąpionych, a jednak… byłeś Ty. Wierzę, że jesteś teraz w lepszym miejscu i jesteś szczęśliwy. Mam jedną prośbę. Opiekuj się tymi, którzy tu zostali – mną, Mamą i wszystkimi, którzy teraz za Tobą płaczą. Pamiętaj też o wszystkich czworonożnych przyjaciołach, którzy zostali teraz bez opieki. Miej nas wszystkich na oku. My nigdy o Tobie nie zapomnimy.
W imieniu własnym, mojej Mamy i całej rodziny bardzo dziękuję za wszystkie słowa wsparcia, telefony, dziesiątki wiadomości, wspomnień oraz za kwiaty pozostawione pod bramą naszego domu… Do wszystkich z Państwa, którzy zechcą razem z nami pożegnać mojego tatę, mam uprzejmą prośbę o nieprzynoszenie wieńców i kwiatów, a w zamian symboliczne wsparcie Schroniska Azyl w Białej Podlaskiej. Wolontariusze z puszkami będą obecni na cmentarzu. Wierzę, że tego chciałby Tata.
Jeszcze raz wszystkim dziękuję.
Kocham Cię Tato.”.
Komentarze
Brak komentarzy