Dzban monet boratynek znaleziono w Zaniówce
Takie znalezisko to rzadkość. Pojedyncze monety znajduje się dość często, ale tysiąc sztuk w dzbanku zakopanym na polu, to już prawdziwy rarytas. Znalezisko właśnie trafiło w depozyt do działu archeologii Muzeum Południowego Podlasia w Białej Podlaskiej.
Zawiadomienie o przypadkowym natrafieniu na „skarb monet” wpłynęło 26 lutego do Delegatury w Białej Podlaskiej Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Lublinie. Należy tutaj wyjaśnić, że „skarb” jest to termin archeologiczny, stosowany wobec znaleziska zespołu (co najmniej kilku) przedmiotów ruchomych, cennych w danym okresie, celowo składowanych przez jakąś osobę lub grupę, ukrytych jako forma przechowywania majątku lub zdeponowanych w celach kultowych.
I właśnie na taki skarb natrafi Michał Łotys z miejscowości Zaniówka w gminie Parczew, gdy za pomocą wykrywacza metali szukał na swoim polu współczesnych elementów sprzętu rolniczego. Po przeprowadzeniu oględzin zgłoszonych przedmiotów, jak i miejsca ich znalezienia, archeolodzy stwierdzili, iż jest to około 1000 sztuk monet, szelągów koronnych i litewskich z XVII wieku, umieszczonych w dzbanku ceramicznym (tzw. siwak) ze śladami uszkodzeń mechanicznych. Całość waży około 3 kg. Monety są w różnym stopniu zachowania, część egzemplarzy luźnych (115 sztuk) oraz tzw. zlepieńce, czyli monety zespolone po kilka sztuk na skutek procesów utleniania (62 sztuki). Oprócz monet, w dzbanku natrafiono na fragmenty tkaniny. Zabezpieczono również części ceramiczne uszkodzonego dzbanka.
Oględziny miejsca znalezienia wykazały, iż depozyt został zakopany celowo, o czym świadczy wyraźnie zarysowany ślad na profilu wykonanego wkopu na miejscu odkrycia. Dokonano tego na polu ornym, dość płytko, przy obrzeżach terenu zabudowy gospodarczej (w tym historycznej) miejscowości Zaniówka.
Szelągi koronne i litewskie to popularne monety miedziane, bite w Rzeczypospolitej za króla Jana II Kazimierza, w latach 1659-1668. Nieoficjalnie nazywane „boratynki”, od nazwiska Tytusa Liwiusza Burattiniego, który był pomysłodawcą bicia takiej monety. Już tamtym czasie nie cieszyła się ona zbyt wielką wartością i szacunkiem, ponieważ nie miała realnej, kruszcowej wartości trzeciej części grosza polskiego (choć miała taką urzędową wartość). Poza tym wprowadzono jej do obiegu ogromne ilości (około 1,8 miliarda), a na dodatek na masową skalę była fałszowana, m.in. w Siedmiogrodzie czy na terenie Prus.
– Już w momencie, gdy były zakopywane, miały małą wartość. To takie klasyczne groszaki. W miejscach, gdzie na przykład były jakieś karczmy, znajdujemy ich setki. Także dzisiaj te wszystkie monety z Zaniówki pojedynczo mają znikomą wartość, może około 1 tysiąca złotych. Szeląg litewski czy koronny to najczęściej występująca moneta podczas różnego rodzaju znalezisk ziemnych. Jest mało popularna wśród kolekcjonerów. Natomiast skarby zdarzają się rzadko – tłumaczy Mieczysław Bienia, archeolog z Muzeum Południowego Podlasia w Białej Podlaskiej. – Największą wartością tego znaleziska jest to, że były w większej ilości, w tym konkretnym glinianym naczyniu i w konkretnym miejscu. Dlatego jest to bardzo ciekawe, wyjątkowe odkrycie, o dużej wartość historycznej. Po zakonserwowaniu i opracowaniu, na pewno trafią na wystawę w naszym muzeum.
Archeolog chwali przede wszystkim postawę odkrywcy, który nie próbował zatrzymać znaleziska i w jakiś sposób upłynnić monet, tylko od razu poinformował konserwatora zabytków. – Temu panu należy się za to nagroda – nie ma wątpliwości Bienia. – Ktoś sobie zbierał, albo wyrzucał, miedziaki do garnka, a później, nie wiedząc, co z tym zrobić, zakopał. Ja też szykuję tego typu skarb. Zbieram różne peerelowskie monety, tę współczesną drobnicę, później kupię jakiś cepeliowski garnek, i zostawię taki depozyt przyszłym pokoleniom. Kiedyś ktoś będzie się cieszył.
Poprzednio tego typu skarb jak w Zaniówce znaleziony został w latach 80. w Terespolu. Tylko że tam monet było znacznie więcej, bo ponad 11 tysięcy, też w glinianym naczyniu. Oprócz „boratynek” były tam jeszcze szelągi ryskie, tzw. Krystynki (od Krystyny Wazy).
– Teraz mieliśmy też bardzo ciekawe znalezisko przy budowie autostrady A2, w Sitniku, gdzie prowadzone są prace na stanowisku archeologicznym – fragmencie wsi historycznej – gdzie znajdujemy materiał od XV do XVII-XVIII wieku, m.in. skarb monet srebrnych pochodzących z XVII wieku – opowiada Mieczysław Bienia.
Z tą okolicą wiąże się ciekawa historia. Kilkadziesiąt lat temu najprawdopodobniej odkryto podobny dzban z monetami jak teraz w Zaniówce. Znalazcy pomyśleli, że ten zielony chłam jest nic niewart, więc – zapewne po wypiciu paru butelek czegoś mocniejszego – rozsiali te monety po okolicznych polach ornych. Archeolodzy, którzy teraz zaczęli prowadzić tam badania, odkryli już kilkadziesiąt tych monet w różnych miejscach. Poza tym różni poszukiwacze skarbów przez wiele lat wyciągali – i pewnie jeszcze długo będą wyciągać – z tego miejsca monety.
W Parczewie od jakiegoś czasu aktywne jest środowisko miłośników historii. Planuje ono zawiązać stowarzyszenie, które doprowadziłoby m.in. do powołania izby muzealnej, jako filii Muzeum Południowego Podlasia. – Uważam, że to dobra inicjatywa. Nie każdy dojedzie do Białej Podlaskiej, żeby zobaczyć wystawę. Gdyby udało nam się pokazać nasze bardzo bogate zbiory archeologiczne w mniejszych placówkach muzealnych, to byłaby to promocja naszego muzeum – mówi bialski archeolog. – Są już z tego terenu bardzo ciekawe depozyty, na przykład znalezisko naczyń glinianych z pieca garncarskiego z Wierzbówki pod Parczewem, teraz ten skarb monet z Zaniówki. A myślę, że jeszcze parę ciekawych odkryć można tam dokonać.
Na przykład wiele lat temu ówczesny leśniczy zgłosił do Instytutu Archeologii, że wie, gdzie w lesie państwowym w Zaniówce znajdują się trzy średniowieczne kurhany. Pech chciał, że gdy przyjechali archeolodzy, leśniczy już nie żył, zabierając tajemnicę do grobu. Nikt inny, łącznie z nowym leśniczym, nie potrafił wskazać tych miejsc. Sprawę odłożono więc do szuflady.
– Ale teraz dysponujemy innymi narzędziami do takich odkryć. Dzięki urządzeniu LiDAR można przeskanować laserowo las z powietrza i bez problemu znaleźć te miejsca. Pokazuje ono bardzo szczegółowo ukształtowanie terenu i własne formy krajobrazowe. W ten sposób znaleźliśmy już parę grodzisk i parę cmentarzysk – opowiada Mieczysław Bienia. – Co więcej, mamy informacje, że na tamtym terenie, gdzieś w okolicy Przewłoki, czyli na dawnym pograniczu Litwy i Korony, jest też cmentarzysko rzymskie i bardzo ciekawa osada słowiańska, czego dowodzą liczne znaleziska. Będziemy się starali dotrzeć do odkrywców i spróbować potwierdzić te informacje. Tak więc teren parczewski jest bardzo ciekawy. Poza tym blisko jest grodzisko w Gęsi, badane jeszcze w latach 70., i parę interesujących stanowisk z czasów średniowiecznych. To miejsce jest bardzo rozwojowe.
Jacek Korwin
zdjęcia FB Lubelski Wojewódzki Konserwator Zabytków
Komentarze
Brak komentarzy