10 lat Klawej Ferajny: Jesteśmy grupą przyjaciół

10 lat Klawej Ferajny: Jesteśmy grupą przyjaciół

Klawa ferajna w komplecie

Z Dariuszem Chorążym, dyrektorem bialskiego GOK a jednocześnie muzykiem Klawej Ferajny, rozmawia Istvan Grabowski.

10 lat istnienia kapeli Klawa Ferajna to dobry pretekst do refleksji. Co przez tyle lat trzyma was razem?

– Odpowiedź jest oczywista. Podobnie jak w naszej piosence „Nas ten kryzys nie dotyka, bo nam w sercu gra muzyka”. A tak na poważnie, to z pewnością to, że od kilkudziesięciu lat jesteśmy grupą przyjaciół, którzy się lubią i szanują. Mamy dystans do własnych dokonań i umiejętności muzycznych. Często żartujemy z siebie nawzajem, wytykając w szczególności muzyczne wpadki na koncertach. Mamy też wiele pozamuzycznych zainteresowań, bo oprócz wspólnego grania kibicujemy narodowym reprezentacjom w piłce nożnej czy siatkówce. Spotykamy się zawsze kilka dni przed świętami Bożego Narodzenia i Wielkanocy. Łączą nas oczywiście koncerty i publiczność, która chce słuchać i oglądać koncerty Klawej Ferajny. Fakt, że zdobyliśmy kilka ważnych nagród na ogólnopolskich festiwalach, też bardzo cementuje kapelę. Widzimy namacalny efekt wielu godzin spędzonych na próbach. Mamy też cel do osiągnięcia, którym jest nagranie debiutanckiej płyty z własnymi kompozycjami. Mamy nadzieję, że nam się uda.

Skład Ferajny zmieniał się kilkakrotnie. Nie ma w niej już pierwszego solisty Józefa Komorowskiego. W jakich okolicznościach doszło do powstania grupy?

– Byłem wtedy dyrektorem Osiedlowego Klubu Kultury Eureka i właśnie do mnie Józek zwrócił się z prośbą o pomoc w założeniu kapeli podwórkowej. Szukał wsparcia finansowego i miejsca na próby. Ponieważ zgromadził grupę muzyków, których dobrze znałem i z którymi kiedyś grałem w kapeli ludowej Miejskiego Domu Kultury, to też zapaliłem się do tego projektu. Moi utalentowani koledzy dawali gwarancję powodzenia. Ważne, że każdy z chłopaków posiadał własny instrument. Na jednej z pierwszych prób wspólnie wymyślono nazwę zespołu, a po pół roku działalności uszyliśmy marynarki i czapki w kratę. Przyszły też pierwsze koncerty. Najpierw podczas obchodów Dni Konstantynowa, a później na placu Wolności w trakcie jednego z etapów 52. wyścigu kolarskiego „Tour de Mazovia”, organizowanego w Białej Podlaskiej. Choć tradycji z muzyką podwórkową w naszym mieście nie było, to szlak muzyki podwórkowej przetarła dla naszego zespołu kapela podwórkowa Oj-Ra, działająca krótko przy ówczesnym Miejskim Ośrodku Kultury. Odziedziczyliśmy po niej kilka instrumentów muzycznych. Na pierwszy festiwal do Piotrkowa Trybunalskiego kapela Klawa Ferajna pojechała z repertuarem bazującym na twórczości podwórkowych zespołów warszawskich i lwowskich. Dopiero po dwóch latach działalności pojawiły się własne kompozycje.

Na czyją życzliwość, w sensie mecenatu, mogliście liczyć?

– Tak jak wspomniałem, na początku to była Eureka, klub osiedlowy działający na osiedlu Młodych. W 2012 roku, po połączeniu miejskich instytucji kultury, zespół, mimo pierwszych sukcesów, nie znalazł uznania w oczach osób zarządzających w tym czasie nowo powstałym Bialskim Centrum Kultury. Postanowiliśmy więc przenieść próby do piwnicy domu naszego kierownika zespołu, który mieszka w Grabanowie, i utrzymywać działalność zespołu ze środków zarobionych na koncertach. Każdy z muzyków ma własne źródło utrzymania, więc pieniądze przeznaczaliśmy i przeznaczamy na wyjazdy na przeglądy i festiwale, zakup strojów oraz konserwację instrumentów. Ostatnio zakupiliśmy własny, skromny zestaw nagłośnieniowy, więc w pewnym sensie jesteśmy samowystarczalni. Jubileusz 10-lecia zespołu w dużej mierze sfinansowaliśmy sami, ale pomocy udzielili nam też prezydent miasta Biała Podlaskiej i Bialskie Centrum Kultury.

Jaka siła tkwi w waszej muzyce, że słucha jej tak wielu ludzi?

– Generalnie piosenki czy utwory instrumentalne z tak zwanego folkloru miejskiego są niezwykle urokliwe i melodyjne. Nieśmiertelne utwory starej Warszawy czy Lwowa mają ciekawe i łatwe do zapamiętania teksty, a w szczególności refreny. Zachęcają wręcz do wspólnego śpiewania. My staramy się jak najbardziej te atuty uwypuklić w swoich kompozycjach. A to, że często nasza publiczność na koncertach zna i śpiewa teksty "Traktorzysty" czy "Mojej Białej", jest dla całego naszego zespołu olbrzymią satysfakcją. Dbamy o wpadające w ucho melodie, dodając aranżacje pozwalające zaprezentować się wszystkim członkom Klawej Ferajny.

Swego czasu nagraliście teledysk z piosenką, który miał być wizytówką Białej Podlaskiej. Gdzie go można obejrzeć?

– „Moja Biała" jest jedną z pierwszych naszych kompozycji. Muzykę do utworu skomponował kierownik kapeli, znakomity bialski multiinstrumentalista Mariusz Polak, zaś słowa napisała Anna Sáfrányos. Ania, prywatnie córka naszego skrzypka Sławka Mielniczuka, związała swoje życie z innym krajem. Mieszka na stałe w Budapeszcie i z pewnością czasami tęskni za Białą Podlaską. Pisze znakomite teksty, a dodatkowo jest też kompozytorem muzyki. Wielbiciele muzyki elektronicznej znają ją pod pseudonimem ANEYM. Jako DJ ma za sobą wiele muzycznych sukcesów i koncertów w całej Europie. Twórcą i reżyserem teledysku jest utalentowany grafik Patryk Kratiuk, a role główne w filmie zagrała Klawa Ferajna oraz pani Elżbieta Chaberska, bialczanka, znana działaczka opozycyjna z lat osiemdziesiątych. Urokliwym tłem teledysku stały się plac Wolności, park Radziwiłłowski oraz akwarele Romana Pieńkowskiego. Teledysk można obejrzeć w kanale YouTube, na naszej stronie internetowej oraz facebookowym profilu kapeli.

Cały wywiad dostępny w papierowym i cyfrowym wydaniu tygodnika "Podlasiak" nr 27 od 2 lipca

Dodaj komentarz

Komentarze

    Brak komentarzy